To się nam Noto pośpieszył. Jak wiadomo, pośpiech jest doradcą, który w biały dzień potrafi wbić człowiekowi nóż w plecy. W przypadku nowej produkcji Niemca może nie poczułem się przeszyty na wylot, ale bez opatrunku się nie obyło. Na „Univrs” jest jeszcze za wcześnie. Nie minęło nawet pół roku, by otrzaskać się z „Summvs”, a już niemiecki technokrata raczy nas nowym wydawnictwem. Co więcej, postanawia znów zagrać w pojedynkę, odkładając akordy Sakamoto na później, w zamian prezentując nam elektroakustykę swego laboratorium, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek spirytyzm. I wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że wyrwać się z objęć poprzednika jest jeszcze niesłychanie trudno i ma on zasadniczy wpływ na sposób, w jaki odbieram „Univrs”.
Nagle okazuje się, że bez klawiszy Ryuichiego, sygnał Alva Noto staje się nieczytelny, że on potrzebuje personifikacji, czystego pierwiastka ludzkiego - nieidealnego. Znajdujemy go w przesłaniu albumu, jest ono jednak na tyle zgrabnie zakodowane, że można łatwo je obejść. Czasem odnoszę wrażenie, że to zamierzone działanie, bo przecież dzieje się podobnie, gdy chcemy, maluczcy, dowiedzieć się czegoś więcej o sposobie przechowywania naszych danych, o podglądactwie Wielkiego Brata - to ten sam mechanizm i właśnie o nim traktują jego solowe wydawnictwa. Jeśli jednak odrzemy nośnik z przesłania, wówczas zostaje jedynie suchy kod, może nieco zbyt suchy, choć niezaskakujący w tym jako nowy rozdział po albumie „Unitxt”. Względem niego, najnowsze dzieło producenta to solidne rzemiosło z kilkoma punktami podnoszącymi krzywą gwałtownie w górę.
Cieszy mnie obecność Anne-James Chatona na tej płycie. Dzięki niemu Uni Acronym jest żywym (a jakże!) dowodem, że rytmika glitchu Nicolaia najpiękniej brzmi ustawiona na linii dzielącej chłód pokręteł modyfikujących fale z ciepłem analogowych strun różnorakich instrumentów, choćby głosowych, jak w przypadku tej kompozycji. Cieszą mnie nieśmiałe innowacje Uni Deform, wchodzące w autechre'owe rejony, radują motywy rodem z ANBB i powoli zaczynam tęsknić za Bargeldem, mam nadzieję, że Jego Potworność jeszcze nieraz zagości na sterylnościach naszego bohatera. Jest w końcu Uni Asymetric Sweep, eksplorujący kształt „square” i „saw” na niskiej dokładności, chyba najniższej z wszystkich dotychczasowych.
Nie jest więc tak, że „Univrs” nie ma niczego do zaprezentowania, jest bowiem jedynie falstartem, czas jest jego sim-lockiem nie pozwalającym na rozpostarcie skrzydeł. Z drugiej strony, należy zauważyć, że od czasu trzeciego albumu w ducie z Sakamoto, Carsten już zawsze będzie brzmiał zgrabniej i pełniej, gdy będzie miał obok siebie kompana. Oczekuję od niego czegoś, co nie da mi Cyclo i świętej pamięci Pan Sonic, bo choć zazębia się z nimi w wielu elementach, to maska dźwiękowego radykała do Alvy zwyczajnie nie pasuje. Współpraca z Japończykiem to dla niego najlepszy kurs. Mam nadzieję, że obierze go na stałe.
[Sebastian Gabryel]