Co najmniej od 10. lat Trent Reznor jest jedną z najważniejszych postaci świata muzyki, show-biznesu i popkultury, personą szanowaną, docenianą i podziwianą. Twórczość urodzonego w stanie Pensylwania kompozytora, producenta, gitarzysty, pianisty, autora tekstów i wokalisty od niemal samych początków (wyłączając wczesne projekty w rodzaju Exotic Birds czy zremasterowany w tym roku debiut Nine Inch Nails: Pretty Hate Machine) cechowała monumentalność brzmienia, patos, przemyślana koncepcja, a z drugiej strony niesamowita intymność i dbałość o szczegóły. Możemy też mówić o przywołującej obrazy – plastycznie uformowane emocje – filmowości muzyki Nine Inch Nails, o czym przekonani są słuchacze zaznajomieni z drugą stroną The Downward Spiral, płytami z remiksami: Further Down the Spiral, Things Falling Apart oraz dwupłytowym zapisem zmagania się z depresją i uzależnieniami: The Fragile (jak się okazuje, ten zestaw skomplikowanych kompozycji i zawartych w nich trudnych emocji sprawił problem w odsłuchu niejednemu krytykowi muzycznemu).
W 2008. roku, będący praktycznie po najbardziej intensywnych momentach swojej kariery (niekończące się trasy i związane z nimi zagrożenia oraz miliony sprzedanych płyt), Reznor pokazał światu wydany własnym sumptem czteropłytowy album pt. Ghosts I-IV, gdzie wyeksponowane zostały najważniejsze aspekty jego twórczości: emocjonalna głębia, mroczne, tajemnicze, przestrzenne, czerpiące zarówno z muzyki elektronicznej, jak i poważnej brzmienie, noise zdelayowanych i przesterowanych gitar i frapujące partie pianina.
Wydana w tym roku ścieżka dźwiękowa do filmu The Social Network Davida Finchera kontynuuje tamte wątki, de facto – fragmenty kompozycji sesji z 2008 roku zostały tutaj wykorzystane ponownie i poddane zabiegom post-produkcyjnym, jednak zdecydowana większość materiału jest premierowa.
Wydaje się, że Trent Reznor – wspierany przez Atticusa Rossa (współpracownika od czasu płyty With teeth z 2005 roku) – znalazł się we właściwym czasie i na właściwym miejscu: tworzy muzykę, która częściowo jest wycofana, spokojna, medytacyjna, w kilku fragmentach znacznie bardziej intensywna emocjonalnie, przyciągająca uwagę słuchacza, głośniejsza, opisująca dźwiękiem emocje kilkusetminutowej fabuły – a czy nie tak były skonstruowane Broken, The Downward Spiral i The Fragile? Różnica polega na tym, że wtedy Reznor opisywał swoje własne, intymne, skomplikowane emocje i życie osobiste, na The Social Network, Ghosts oraz nieco gorszym muzycznie, ale ciekawym koncepcyjnie Year Zero, opisuje stan ducha zbiorowości, społeczeństwa, wykorzystując przy tym studio jak instrument.
Muzycznie The Social Network czerpie z dotychczasowej twórczości NIN, eksponując wątki rozpoczęte na Ghosts: mamy tutaj sporo syntetycznych, czasami wręcz 'plastikowych' dźwięków, przewagę utworów bez rytmu, niepokojące partie pianina, gitary z pogłosem. Część partii syntezatora przypomina Kraftwerk lub Future Sound of London, całość jest jednak spojona reznorowskim zmysłem kompozycyjnym, gdzie tajemnicze ambienty, wzruszające, czasem wręcz kiczowate partie pianina przeplatają się z kolejnymi warstwami: rozciągniętą w czasie partią gitar czy funkowo-IDMową elektroniką.
The Social Network jest – obok Ghosts – jedną z najciekawszych płyt, jakie Reznor nagrał w ostatnich 10. latach, choć akurat w tym wypadku mamy do czynienia z casusem ścieżki dźwiękowej, która bez filmu nie wywołuje aż takich emocji, jak w połączeniu z fabułą (podobnie jak w wypadku Danny The Dog Massive Attack czy Requiem dla snu Clinta Mansella), choć oczywiście zdarzają się momenty wywołujące silne emocje, funkcjonujące jako pełnowartościowe utwory na własnych prawach, m.in. mroczne, lecz dające nadzieję Intriguing Possibilities, mantryczne Pieces Form the Whole, Carbon Prevails łączący dźwięki rodem z Atari z IDMem i pianinem, wykorzystujące fragmenty Ghosts: Magnetic, nieco trącące myszką Compilation With Optimistic Outcome.
The Social Network to propozycja reprezentująca wysoki poziom, jednak jako soundtrack stojąca na nieco innej półce, niż wywołujące więcej emocji regularne wydawnictwa, jednak kilka magnetycznych, frapujących momentów powoduje, że nie jest to przeciętny easy-listening, a emocjonalny kolaż wymagający skupienia i koncentracji.
[Łukasz Folda]