Lubię i popieram takie inicjatywy. Trzy młode zespoły praktycznie własnym sumptem wydają płytę, która ma za jednym zamachem przybliżyć ich twórczość. O Echoes Of Yul było w jednym z poprzednich numerów PopUp. Na opisywany split opolski duet zarejestrował cztery premierowe kompozycje, które w porównaniu z debiutem prezentują bardziej przestrzenny charakter. Wpływy Godflesh („Blackout”, „The Stand”), choć wyraźne, to są tu w pełni akceptowalne. Echoes Of Yul umiejętnie dozuje napięcie, ale tym razem nie nasyca swojej twórczości magmą dronów. Pojawiło się zdecydowanie więcej partii wokalnych, co też należy uznać na plus. I choć ewolucja duetu przebiega raczej bezboleśnie, to zmiany zaprezentowane na splicie są jednak znaczące. Muzyka stała się niewątpliwie przystępniejsza, ale i bardziej dopracowana.
Drugi w kolejce, Guantanamo Party Program, na płycie zaprezentował się w dwóch odsłonach. Niestety to najsłabszy punkt albumu. Początkowo miałem nadzieje na coś bardziej oryginalnego. GPP porusza się w obszarze wytyczonym granicami przez płyty Neurosis. Mało w ich muzyce punktów zaczepienia, mało zwrotów akcji i po prostu dobrych pomysłów. Gdybym usłyszał to pięć lat temu, pewnie byłbym bardziej pozytywnie nastawiony. Jednak w chwili obecnej mój sceptycyzm bierze górę nad staraniami GPP.
Końcówka splitu należy do Sun For Miles. Trzy rozbudowane, instrumentalne kompozycje i wszechobecny nastrój niepokoju. Duet Artur Rumiński i Lucas Kalina proponuje hipnotyczne wojaże w oparach postrocka, doom metalu i ambientu. Wśród walcowatych i wkręcających gitar przebija się w tle swoisty groove. Tak, te kawałki bujają, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało. Bo choć środki użyte przez Sun For Miles są nad wyraz ubogie, to efekt końcowy zaskakuje. Świetne wyczucie i zmysł kompozytorski twórców powoduje, iż „The Struggle”, „Barb Of Sorrow” i „Pleroma (Kissing The Hive)” można słuchać wielokrotnie, a coraz to nowsze warstwy wciąż odkrywają się przed nami.
[Marc!n Ratyński]