Kiedy Ludwig Plath nagrywa płytę, odcina się od całego świata, nie czyta maili i nie odbiera telefonów – totalnie koncentruje się na muzyce, którą tworzy. „No ep” zaczyna od ambientowego wstępu, który brzmi niczym kontynuacja utworu zamykającego jego poprzedni krążek „Pets of Plenty". Potem zaczyna snuć swoje piosenki, które najpierw rozpoczyna akustyczną gitarą i delikatnym głosem, a później wzbogaca fascynującymi bitami, objawiającymi geniusz jego kompozycji. Plath jeszcze wyraźniej niż na debiucie uwypukla swoje fascynacje muzyką techno, fantastycznie łącząc je ze swoim melancholijnym głosem czy akustycznymi wycieczkami. Powstaje z tego sentymentalna podróż, która wiedzie przez elektroniczne, czasem nawet taneczne melodie. Touchy Mob zdaje się mieć podobne podejście do muzyki co Four Tet na swoim ostatnim albumie - z niespotykaną wrażliwością potrafi w pozornie chłodnych i obco brzmiących kawałkach, wnieść dozę emocjonalności i pojawiającego się ciepła. Dodatkiem jest świetny "Ferrytale" w wersji koncertowej, który pokazuje, że na żywo muzyka Touchy’ego Moba sprawdza się równie doskonale. Platha już po debiucie można było okrzyknąć jednym z najciekawszych młodych twórców ostatnich kilku lat, ta płyta tylko to potwierdza.
[Jakub Knera]