Lucky Dragons to zespół wyjątkowy. Przede wszystkim za sprawą koncertów, które stają się niecodziennym rytałem, przeżyciem, rodzajem warsztatów angażujących słuchaczy. Duet z Los Angeles zmienia postrzeganie występów na żywo grając na ulicach, w galeriach, lasach czy najbardziej niespodziewanych przestrzeniach. Jednak Luke Flashback i Sarah Rara przede wszystkim kładą ogromny nacisk na komunikację na linii nadawca – odbiorca, mieszając te role i kreując niepowtarzalne zjawisko – muzyczną wspólnotę na czas koncertu. Ci którzy mieli okazję uczestniczyć w ich koncercie m.in. podczas ubiegłorocznego Off Festivalu, wiedzą że to doświadczenie niezwykłe. Ci, którym jeszcze się to nie udało mogą to nadrobić – w ostatnim tygodniu czerwca przyjeżdża do Polski na dwa koncerty. Zapraszamy do rozmowy z duetem.
Pamiętacie pierwszy koncert jaki zrobił na Was naprawdę ogromne wrażenie?
Luke Flashback: Kiedy byłem w dziewiątej klasie podstawówki, poszedłem zobaczyć zespół Los Crudos z Chicago, który grał w jednym ze squatów w Filadelfii. Po środku pokoju, w którym odbywał się koncert była ogromna dziura w ziemi, przez którą było widać schody znajdujące się piętro niżej – żeby nie wpaść każdy musiał stać pod ścianą z boku pokoju.
Koncert był organizowany przez grupę Cabbage Collective – było darmowe jedzenie, a ludze sprzedawali różne ziny i nagrania. To był mój pierwszy kontakt z tak rozwiniętą sceną punkową, w której ludzie sami wszystko organizowali i sami wszystko utrzymywali. To było niesamowite doświadczenie.
Obecnie o atrakcyjności koncertów często świadczy nie tylko muzyka, ale wizualizacje, przebrania czy zachowania muzyków. Podczas minionych edycji Off-Festivalu, na którym graliście rok temu doskonale to widać. Of Montreal przebiera i goli się na scenie, Monotonix gra po środku publiczności, robiąc szalony show, a wokalista Fucked Up rzuca się w stronę widzów. Myślicie że stoi za tym motywacja urozmaicenia muzyki?
Luke Flashback: Myślę, że wszystkie przykłady o których wspomniałeś to przede wszystkim muzyka. Wszystkie te elementy, które polegają na łączeniu artystów i publiczności – od najprostszych form np. grania na gitarze akustycznej i śpiewania, po festiwale, blogi, magazyny muzyczne, wszystkie polegają na wspólnym doświadczaniu muzyki. Osobiście ciężko oddzielić mi którykolwiek z tych elementów – muzyka jest zawsze w środku czegoś: ipoda, sceny, publiczności czy perkusisty, którego publiczność nosi na rękach.
Sarah Rara: Muzyka to rzeczy, które rezonują, wibrują czy prowadzą do zmian, w specyficzny sposób łącząc się z innymi elementami takimi jak sztuka, pozycja, ruch czy cokolwiek innego. Muzyka może być wykorzystana do odczytania wielu rzeczy, jest inkluzywna. Czasem nadmiar performatywności może wydawać się niepotrzebny lub nieuzasadniony, w wielu sytuacjach obawiam się tego podczas naszych wystepów.
Zdarzają się momenty, kiedy osiągamy stan perfekcyjnej ciszy, bez jakichkolwiek dodatkowych zachowań, a kiedy indziej eksplodujemy energią niczym opętani. Wszystko zależy od okoliczności – nie da się powiedzieć który stan jest lepszy, a który gorszy, chociaż wydaje mi się, że osiągnięcie precyzyjnej ciszy jest większym wyzwaniem.
Jak doszło do powstania Lucky Dragons i jaki był Wasz pomysł na ten zespół? Na ile to szerszy projekt artystyczny, a na ile zwyczajny, muzyczny duet?
Luke Flashback: Po prostu staramy się być razem. Czasem czujemy się jak zwyczajny zespół – chociaż zdaję sobie sprawę, że możemy wyglądać trochę zabawnie, siedząc na podłodze z różnymi urządzeniami i kablami bez gitar czy perkusjonaliów. Kiedy indziej czujemy się jak rzeźba – chociaż robimy mnóstwo hałasu i niezbyt długo wytrzymujemy w kompletnym bezruchu.
Ale nie chcemy być snobami i wybierać jednej albo drugiej opcji. Na początku stwierdziliśmy, że założenie "zespołu" jest dobrym pomysłem, co poprowadziło nas do podróżowania i tworzenia rozmaitych rzeczy. Cieszę się, że nasz sposób bycia zespołem, popycha wiele osób do zastanowienia się, jakie formy może przyjąć współczesna sztuka.
Sarah Rara: Przywykłam do myślenia o sobie jako o artystce, który używa muzyki, już od momentu kiedy zaczęłam robić ścieżki dźwiękowe do filmów 2003 roku. Żyjemy na granicy muzyki i sztuki – to niesamowite skrzyżowanie, które symuluje nas do penetrowania zarówno jednego, jak i drugiego obszaru. Funkcjonujemy trochę jak diagram, w którym dwa pola-koła nachodzą się na siebie i wzajemnie uzupełniają, tworząc jeden kształt.
Wasze koncerty to połączenie tych dwóch elementów – koncertu, performance'u, a nawet swego rodzaju warsztatów dla widzów. Występujecie zarówno w galeriach jak i w klubach – na ile kontekst i przestrzeń, w której występujecie zmienia charakter Waszego występu?
Luke Flashback: Każda przestrzeń wpływa na charakter koncertu, przede wszystkim dlatego, że w dużej mierze zależy on od reakcji publiczności. Staramy się być gotowi niezależnie od tego co może się wydarzyć, a tego oczywiście nigdy nie wiemy. Staramy się być otwarci i elastyczni, podchodzimy do naszych występów swobodnie i na luzie. Zabawne, że określenie “swobodnie” stało się jedną z moich ulubionych postaw, w opozycji do “formalnie”. To sprawia, że każda forma jaką przyjmiemy jest świetna, zgodnie z tym gdzie i z kim jesteśmy.
Czy artysta w przestrzeni galeryjnej ma większe spektrum możliwości? Podczas koncertu np. na festiwalu, Wasz występ może być określony jako dziwny czy niecodzienny, a w galerii wszystko można zaklasyfikować pod terminem “sztuka”, nawet niezrozumiałe rzeczy. Wydaje się, że przestrzenie galeryjne mogą pozwolić sobie na więcej, w dużej mierze ze względu na specyficzny język sztuki...
Sarah Rara: Wydaje mi się, że nie ma wielkiej różnicy między galerią a salą koncertową. Koncert jest wynikiem zachowań poszczególnych osób, które na niego czekają. To jak galerie i instytucje sztuki wpływają na jej funkcjonowanie zależy w dużej mierze od twórców i kuratorów, sprawujących pieczę nad określoną przestrzenią. Przestrzenie galeryjne mają w sobie coś takiego, że ludzie bardzo często akceptują to, co się tam dzieje. Ale z drugiej strony pojawia się pytanie – jakie są kryteria jakości, jakie są oczekiwania? Czy powinniśmy je umacniać czy się im sprzeciwić?
Muzyka wypracowała sobie proste i czytelne kryteria, świadczące o jej jakości – ludzie oczekują, że będziesz śpiewać w określony sposób. Przez to wyzwaniem i przyjemnością staje się to, żeby obalać zasady, a z drugiej strony przeżywać dreszczyk emocji, kiedy ich przestrzegamy, kreując harmoniczne brzmienie.
Luke Flashback: W obu przypadkach dochodzisz do punktu, w którym starasz się, by coś dobrze “sprzedać”. Oczywiście nie chodzi mi o pieniądze i zysk, ale o sposób w który ludzie zaakceptują to co robisz, wtedy to ma sens. Uważam, że to trochę nie fair mówić, że galerie i sceny muzyczne to takie same przestrzenie. W niektórych z nich wydajemy się normalni a nawet konserwatywni, a w innych już na starcie musimy budować swoją pozycję. A co do praw i możliwości sztuki - wydaje mi się, że w obu przypadkach wszystko zależy od nas. Od publiczności, muzyków i wszystkich osób, które sprawiają, że to co robimy ma sens.
Gracie także w przestrzeniach otwartych – jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym wystąpiliście?
Luke Flashback: Przestrzenie otwarte są dla mnie najbardziej normalnym miejscem na występowanie. W zamkniętych, prywatnych przestrzeniach wydaje mi się ono dziwne. Najbardziej nietypowym miejscem, w którym graliśmy był dom w Sedovii na Alasce, do którego musieliśmy płynąć dwa dni kajakiem. Na nasz występ przyszła tylko jedna osoba, która bała się zaprosić innych na koncert z obawy przed określeniem jej jako wiedźmę przy opisywaniu tego co robimy – tworzenia muzyki przez dotykanie skóry (śmiech). Oprócz tego graliśmy kilka koncertów na szczytach gór - tworzenie muzyki w tak cichych miejscach zawsze wydaje się dziwne.
Sarah Rara: W jaskini z kartonu zbudowanej przez dzieci w Japonii, w żwirowej dziurze na środku pustyni w Teksasie, na szczycie góry, na ceremonii obrony dyplomowej, na wyspie na Alasce, gdzie musieliśmy dostać się kajakiem, na parkiecie w klubie, który jednocześnie był ekranem wideo, na balkonie w Chinatown, na autobusie...
Jakie były najbardziej niespodziewane reakcje widzów – zarówno pozytywne i negatywne – podczas Waszych koncertów? Już sam fakt, że siadacie po środku publiczności jest dla wielu bardzo zaskakujący.
Luke Flashback: Najbardziej niespodziewane momenty nadchodzą wtedy, gdy ludzie nawzajem uczą się jak wykorzystywać nasze instrumenty albo gdy pokazują nam jak można ich używać! Przedmioty, które rozdajemy na koncertach są proste i łatwe w obsłudze, w prosty sposób można pokazać jak działają, a przy tym można mieć dużo zabawy. To niezwykłe, kiedy ludzie z ogromnym zaangażowaniem włączają się w koncert i zaczynają używać stworzonych przez nas instrumentów. Bardzo często powstają z nich dźwięki, jakich sami byśmy się niespodziewali. Moment kiedy słuchacze nam to pokazują, przyjmuje cechy sytuacji w której czujesz się, jakby dochodziło do odkrycia jakiejś nowej technologii.
To najprostszy sposób, w jaki odkrywana jest muzyka – piosenka, którą tworzymy, wraca do nas zreinterpretowana w zupełnie inny sposób, ludzie tworzą jej inną wersję lub po prostu zapamiętują.
Sarah Rara: Czasem ludzie wykorzystują przeróżne elementy w sposób, w jaki nigdy bym sobie tego nie wyobrażała – łączą różne części, poruszają się lub w zsynchronizowany sposób wykonują te same czynności. Często tworzą dźwięki, których się niespodziewamy. Najlepszy moment to taki, kiedy słuchacze czują się jak w domu, wykorzystując i testując nasz sprzęt na wszystkie możliwości. My stawiamy się wtedy w roli facylitatorów, którzy umożliwiają im takie działania – ludzie grają na nich, pokazują to nam oraz innym osobom, które są na koncercie.
Jak ważna jest dla Was interakcja podczas koncertów? Nie tylko wysyłacie wiadomość, ale publiczność razem z Wami ją współtworzy.
Sarah Rara: To najważniejsza część naszych koncertów – idealna sytuacja to taka, w której wszyscy razem wpływamy na kształt naszego koncertu.
Luke Flashback: To nic nowego, że muzycy oczekują reakcji na to co robią, a ludzie chcą przeżyć coś na koncercie. Dla nas zmienia się to w balansowanie na granicy tworzenia przekazu i jego odbierania. Bardzo często dochodzimy do momentu, w którym ciężko jest określić skąd wiadomość została wysłana i kto jest jej odbiorcą – wszystko się miesza i powstaje jeden wielki system powiązań. To właśnie istota muzyki, bez interakcji wszystko wyglądało by diametralnie inaczej!
Myślicie, że podczas takiego koncertu na scenie między muzykami i publicznością tworzy się specjalna, wyjątkowa więź?
Sarah Rara: Zdecydowanie, to forma społeczności, która może się rozrastać i włączać każdego kto tylko chce – taka więź podczas koncertu. Niedawno zastanawiałem się ilu moich dobrych znajomych poznałem podczas koncertów Lucky Dragons i okazało się, że jest ich zaskakująco dużo. Najlepiej jest kiedy uwaga nie skupia się jedynie na naszym zespole, ale rozprzestrzenia się – publiczność rozgląda się wśród siebie, tworząc zarówno tymczasowe więzi, jak i te które trwają także po zakończeniu koncertu.
Luke Flashback: To rodzaj eksperymentalnej, tymczasowej społeczności. Jesteśmy Amerykanami, więc mamy obsesję na punkcie “demokracji”, ale bardzo często wielu z nas nie wie, co to słowo tak naprawdę oznacza. Wydaje mi się, że rozumiemy ją na tyle, że uświadamiamy sobie potrzebę nowego rodzaju demokracji, która jest szybka i podlega ciągłym zmianom, jest tworzona od wewnątrz, a nie narzucana z góry, otwierająca się na masę rzeczy: muzykę, technologię, zbiorowość a nie tylko indywidualizm. Może to najlepszy sposób na stworzenie czegoś przejrzystego i czytelnego, nie tylko na chwilę, ale na dłużej, czegoś co podlega zmianom. Na całe szczęście wielu osobom nawet po koncertach nie przestaje towarzyszyć uczucie, które się na nich wytworzyło.
Tworzycie bardzo barwne kompozycje łącząc elementy muzyki folkowej i elektronicznej. Opowiedzcie jak powstaje muzyka Lucky Dragons. Podobno nagrywacie dźwięki w różnych pokojach, a także na ulicach i w mieszkaniach Waszych znajomych...
Luke Flashback: Mamy zarejestrowane całe archiwum dźwięków pokojów, plaż, fabryk, samochodów, lasów, kanionów, pustyń czy parkingów, gdziekolwiek się nie znajdziemy! Ale sercem tych dźwięków jest ich granie z przyjaciółmi, kiedy zastanawiamy się jak razem je połączyć. Rozmawiamy, nagrywamy w różnych przestrzeniach, zmieniamy formy dźwięku. Bardzo często powstaje z tego muzyczny śmietnik, ale z czasem powstają niespodziewane, elektroniczne melodie!
Sarah Rara: Proces nagrywania przypomina trochę proces kolekcjonowania. Tworzymy dźwięki w naszym domu i sąsiedztwie, budujemy z nich ogromne archiwum, w którym znajduje się wszystko – od brzmienia tradycyjnych instrumentów po kota, który drapie pazurami po stole czy pomarańczy, który spada z drzewa na blaszany dach. Dochodzi do wielu sytuacji, eksperymentów, niedokończonych nagrań, które po pewnym czasie przekształcają się w melodie gotowe na płytę, ale także niespodziewane dźwięki, z którymi nic więcej nie robimy. Preferuję przestrzeń, która nie jest przygotowana do nagrywania dźwięku tak jak studia, które są specjalnie wygłuszone i zbudowane. Najlepsze są miejsca, w których muzyka rezonuje i powstają nowe, niespodziewane dźwięki, które potem rejestrujemy.
Wasza muzyka brzmi bardzo pogodnie, ale to skąd wzięła się Wasza nazwa wcale nie jest takie wesołe. W jaki sposób nazwa Lucky Dragons łączy się z testami bombowymi na wyspie Bikini Atoll i jak doszło do tego, że postanowiliście ją wykorzystać?
Luke Flashback: Ta nazwa tłumaczy mi w jaki sposób funkcjonuje historia. Często okazuje się, że coś co zdarza się pozornie nieoczekiwanie, było oczekiwane przez wszystkich. “Lucky Dragon” to japońska łódź rybacka, która w połowie lat 50. przypadkowo wpłynęła na obszar testowania bomby wodorowej przez Stany Zjednoczone. Wszyscy rybacy się rozchorowali i po dziesięciu latach lęku w obawie przed wojną nuklearną, nastąpiła erupcja zachowań przeciwko temu zdarzeniu. Dla nas ta sytuacja jest na swój sposób zobrazowaniem interakcji z publicznością. Jesteśmy w jakiś sposób połączeni, ale nie wiemy tego dopóki coś specyficznego nie wydarzy się i nie unaoczni nam tego.
Rozmawiamy w trakcie Waszej trasy koncertowej. Ostatnie koncerty, które zagracie w Europie to te w Krakowie i Warszawie, potem wracacie do Stanów Zjednoczonych. Jakie są Wasze najbliższe plany?
Sarah Rara: Przez prawie cały czerwiec podróżowaliśmy po Europie i Stanach Zjednoczonych. Pod koniec maja uczestniczyłam w zajęciach z artystami w Nowym Orleanie. W Lipcu chcemy zrobić burzę mógzów i nagrywać nowy materiał, więc wrócimy do naszego studia w Los Angeles. We wrześniu będziemy pracować nad muralem z artystą Shobo Shobo we Francji i zaprezentujemy prace w DeYoung Museum w San Francisco.
Luke Flashback: Nowa płyta prawdopodobnie ukaże się jesienią, jej planowany tytuł to “Publicity Reform”. Jesteśmy bardzo podekscytowani na samą myśl o pracy nad naszymi nowymi nagraniami.
Wyglądam więc owoców Waszej pracy, a póki co do zobaczenia w Polsce. Dzięki za rozmowę.
[Jakub Knera]