Lucky Dragons dosłownie rozłożyli ekwipunek na środku sali i po kilku minutach grania w dwójkę, rozpoczęli swą inkluzywną sesję. Choć publiczność, włączana w tworzenie muzyki, wiedziała co ją czeka, to zdumienie wywoływały narzędzia współnego tworzenia. Obok perkusjonaliów, te najważniejsze dalekie były od tradycyjnych instrumentów. Kable generujące elektroniczny puls dopiero, gdy osoby je trzymające chwyciły się za ręce, są chyba najlepszych przykładem. Lucky Dragons prowadzili i kontrowali przebieg kolektywnego muzycznego tworu, który krystalizował się do rytmicznej, transowej opowieści. Przyszło mało ludzi, ale przez to wieczór był bardzo kameralny.
I tak jak Sam Amidon w maju pokazał, że wspólnie śpiewanie nie musi być obciachem, tak Lucky Dragons rozszerzyli aktywność zebranych, czyniąc z widzów prawdziwych uczestników.
ps. siłą rzeczy, na niektórych zdjęciach jest kilka osób uczestniczących w koncercie. Jeśli komuś z Was to przeszkadza, prosimy o kontakt (piotr@popupmusic.pl) i zdejmiemy wskazane przez Was zdjęcie.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]