polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Małe Instrumenty wywiad z Pawłem Romańczukiem

Małe Instrumenty
wywiad z Pawłem Romańczukiem

Grupa Małe Instrumenty jeszcze przed wydaniem debiutanckiej płyty zasłużyła sobie na miano jednego z najciekawszych zjawisk na krajowej scenie. Stoją za tym niezwykłe instrumentarium, które nie jest błyskotką, lecz służy poszukiwaniu nowych barw i przestrzeni w muzyce, porywające koncerty i projekty zrealizowane na pograniczu muzyki i filmu oraz muzyki i performance’u. Album „Antonisz” pozwala jednak cieszyć się ich muzyką pod strzechami i jesteśmy za tego bardzo radzi. Wywiadu udzielił nam inicjator grupy, Paweł Romańczuk. Zapraszamy.

Jak na zespół, który wystartował ponad 2.5 roku temu (maj 2007) macie spory bagaż doświadczeń. Koncerty, muzyka filmowa Juliana Józefa Antonisza, Alexandra Sroczyńskiego, Mariusza Wilczyńskiego, Epidemia Animacji, Elektrownia Dźwięku, muzyka improwizowana, muzyka do filmów niemych, współpraca z P. Bastienem - nie zasypujecie gruszek w popiele...

Faktycznie, zespół zrealizował sporo projektów. W zasadzie taka jest formuła grupy - pokazywanie wielorakich muzycznych fascynacji różnymi stylami, estetykami. Nie działamy jak zespół rockowy, który gra określony repertuar i myślę, że sporo projektów jeszcze się pojawi. Stąd i wycieczki w stronę muzyki ilustracyjnej, filmowej, ale również koncepcyjnej, współczesnej, ludowej i improwizowanej.


W listopadzie 2009 ukazał się Wasz debiutancki album "Antonisz" (Antena Krzyku / Open Source) - oryginalne kompozycje J.J. Antonisza w nowych aranżacjach. Twórca eksperymentalnych filmów animowanych, grafik, kompozytor, wynalazca jest Wam zatem najbliższy? Czy macie w najbliższych planach zarejestrowanie i wydanie całkowicie własnego materiału?

Oczywiście, że chcielibyśmy nagrać i wydać własne utwory, których nie brakuje. Ale jest to kwestia finansów, które muszą się pojawić. W dobie niejasnej przyszłości rynku fonograficznego nie pojawiają się one łatwo. Będziemy się starać oczywiście, żeby do tego doszło, bo jest sporo muzyki, którą chcielibyśmy nagrać - warunki studyjne dają bardzo ciekawe możliwości wykorzystania barw instrumentów. Co do samego zaś Antonisza - oczywiście, że jest to postać od samego początku inspirująca, ale na pewno nie jedyna na drodze Małych Instrumentów. Wspomniałeś nazwiska Sroczyński, Bastien, a ja bym jeszcze dorzucił Marka Wilczyńskiego i kilku innych muzyków, którzy już znaleźli się w naszej muzyce, co w naturalny sposób wpływa na kształt granej przez nas muzyki. Z każdym z nich warto nagrać i wydać płytę.


Marek Wilczyński? Powiedz proszę coś więcej na ten temat.

Nie mam na myśli projektu filmowego z Mariuszem Wilczyńskim, to co innego - tu wspominam Marka Wilczyńskiego - kompozytora muzyki filmowej, protoplastę "małych instrumentów" na gruncie polskim, z którym ostatnio wystąpiliśmy w Krakowie. Niewiele osób wie o tym, że Marek Wilczyński już w latach 70-tych, eksperymentował z toy pianem, melodyką - które to brzmienia pojawiają się często w Małych Instrumentach. Dociekliwym polecam film Życiorys Brunona S. wyciągnięty z szuflady Aliny Skiby, z muzyką Marka.


Wracając do Antonisza. Jak powszechnie wiadomo słynął on ze swojej innowacji, zarówno filmowej jak i dźwiękowej. Jak non-camera przedstawia się w Małych Instrumentach? Szukacie jakiegoś specjalnego patentu?

Małe Instrumenty to jednak wciąż zespół muzyczny, który w przypadku płyty z muzyką zajął się własnymi wykonaniami muzyki Antonisza. Bezpośrednio więc, nie można przełożyć techniki non-camera na ten plan muzyczny. Chociaż Antonisz ze wspomnianym Markiem Wilczyńskim (jego wieloletnim współpracownikiem) podejmowali eksperymenty wydrapywania również dźwięku na taśmie filmowej, podobnie jak robił to Antonisz zgodnie z ideą non-camera. Uzyskane dźwięki nazwałbym "analogowym noisem", cała płyta z takimi nagraniami na pewno byłaby ciekawa, ale nie pokazywałaby całego fenomenu Antonisza. Ciekawostką może być końcówka utworu "Polska Kronika Non-Camerowa" z płyty Antonisz. Cały utwór, to muzyczny wątek pojawiający sie w czołówkach wszystkich odcinków, a sam finał "trzeszcząco-szmerowy", to właśnie ukłon w stronę techniki non-camera. Został wykonany na japońskim małym fonografie, który dźwięk odtwarza ale też i zapisuje (!) na plastikowych kubkach jednorazowych, takich, jakie spotykamy w automatach do kawy. Sprawdźcie tu:

http://otonanokagaku.net/products/invent/edison_new/detail.html

Wracając jednak do idei non-camera. Oczywiście, nie w sposób bezpośredni, ale ma swe odzwierciedlenie w pomyśle Małych Instrumentów. Podobnie jak poszukiwanie wyrazu filmowego poza (wydawałoby się konieczną) kamerą, ma dla mnie analogię w poszukiwaniu dźwięków, poza miejscami, w których zwykliśmy szukać muzyki - czyli tradycyjne instrumenty klasyczne, konstrukcje form instrumentalnych, zespoły kameralne, orkiestrowe, etc.
I tak jak Antonisz pisał manifesty artystyczne Non-Camera, tak droga artystyczna Małych Instrumentów, to trochę właśnie taki manifest pisany dźwiękami. Szukajmy dźwięków, używajmy ich wg własnego gustu, to że dźwięk pochodzi z pięknie brzmiącej harfy, nie znaczy że cytra z DDR z 1976, zbudowana z płyty pilśniowej może tylko wisieć na ścianie. Brzmi inaczej, niepowtarzalnie, czasem pięknie, a czasem biednie - ale to przecież też dźwięk.


No tak, świat dźwięków, to nie tylko gitara, bas, perkusja i ładna wokalistka.

Otóż to, aktywny słuchacz, nawet średnio zorientowany w rozwoju muzyki XX w., widzi jaka rewolucja w tym świecie dokonała się już w okolicy lat 40-tych.
Do dnia dzisiejszego nastąpiła totalna emancypacja dźwięku, słuchacze są otwarci na przeróżne brzmienia i konstrukcje. Zawdzięczamy to bezpośrednio kompozytorom muzyki współczesnej takim jak Harry Partch, Mauricio Kagel, John Cage, grupom Nuova Consonanza, AMM, i innym. Może tego nie słychać w naszych działaniach, ale również spory wpływ na nasze prace mają Salvatore Sciarrino czy Gerard Grisey jak przedstawiciele nurtu "toy music" - Frank Pahl, Klimperei,Pierre Bastien czy Pascal Comelade.


Który z dotychczasowych projektów sprawił Wam największą frajdę? Rozumiem, że niektóre są koncepcyjnie spójne, choć jak wiadomo każdy inny. Jakie są Twoje/Wasze ulubione specjały?

Hmm... To trudne pytanie, które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. W każdym projekcie realizujemy coś innego, w każdym powstaje coś nowego - kompozycje, pomysły na wykorzystanie brzmienia. W przypadku Antonisza - pierworodność Malych Instrumentów i możliwość zanużenia się w artystycznym spadku reżysera. W przypadku Elektrowni Dźwięku - własny pomysł fabularny i kompozycje + realizacja ambicji konstruktorskich przy budowie grających maszyn. W pracy z Pierre'm Bastien - zetknięcie się z legendą francuskiej sceny awangardowej (współpracował z Pascalem Comelade, Klimperei, Haco, Davidem Mossem, Hansem Reichelem i wieloma innymi). W Epidemii Animacji - własne kompozycje z ilustracjami do filmów realizowanych przez dzieci, itd. Myślę, że każdy z nas lubi co innego w tych działaniach, ja osobiście najbardziej cenię sobie w nich okazję do nowych kreacji, powstawania kompozycji, pomysłów, ktore być może nie powstałyby w innych okolicznościach.


Budujecie dalej instrumenty? Ile sztuk na moment obecny liczy Wasz arsenał?


Przełom grudnia i stycznia to natężenie tych działań, przynajmniej z mojej strony. Wszystkich instrumentów jest około 200. Nikt nie liczył dokładnie, bo to się co chwilę zmienia.


Rozumiem, że jadąc na koncert nie pakujecie się w malucha?

Nieeee, niestety. Instrumenty są małe, ale jest ich dużo. W rezultacie na pełnowymiarowy koncert jeździmy busem.


Sporo rozstawiania przed i zwijania po, więcej niż trwa sam występ?

W przypadku Elektrowni Dźwięku - na pewno.


Plany na nowy rok, 2010?

Po pierwsze, instalacja dźwiękowa z powstającymi właśnie urządzeniami częściowo na bazie automatycznie obsługiwanych małych instrumentach (duet z Maćkiem Bączykiem). Po drugie, koncertowe wersje muzyki włoskiego kompozytora Nino Roty. Po trzecie, performance na zamówienie festiwalu tradycji i awangardy muzycznej KODY (prawdopodobnie z chórem dziecięcym). Po czwarte, wydanie książki z płytą „Małe Instrumenty grają Chopina”, zależnie od decyzji ministra. Projekt zapowiada się super obiecująco, no może poza nagraniem niektórych utworów Chopina na małych fortepianach i pianinach.[śmiech]


Książka z płytą w tym samym szopenowym projekcie, czy jako osobny projekt?


Jako jeden projekt, książka z płytą CD. Oczywiście chcemy pokazać w szczegółach bohaterów - pianina, dobre zdjęcia, różne modele, etc. Wniosek złożony, czekam na decyzję. Wkręciłem się bardzo w ten temat, i bardzo liczę na to, że się uda.Nawiązałem kontakty z ludźmi na całym świecie. Czuję, że mógłbym zrobić ciekawą rzecz o szerokim przekroju kulturowym. Tematu, który w naszym kraju nie był eksplorowany.


A propos ludzi na całym świecie. Ilu takich zapaleńców toy piano, małych instrumentalistów znajduje się na globie?

Ciężko powiedzieć - gabaryty zachęcają do muzykowania w domowym gronie, więc nie zawsze są to wydawnictwa płytowe, koncertujące grupy. Tak czy inaczej, nie jest to super masowe zjawisko, wciąż na pewno niszowe, ale mające swoich oddanych fascynatów.


Domyślam się, że to nisza. Zarówno w Polsce, jak i wszędzie na świecie to pewnego rodzaju ewenement.

We Francji pod tym względem jest lepiej, bo i zespołów jest więcej, jest festiwal tego typu muzyki, pojawiają się wystawy instrumentów w muzeach. Zresztą kolejnym projektem na 2010 jest wystawa mojego zbioru instrumentów w poznańskim Muzeum Instrumentów Muzycznych. Trzeba zaznaczyć, że instrumenty na których gramy, nie tylko mają walor dźwiękowy, ale również stanowią żywy dokument rozwoju instrumentów z tej dziedziny, powstaniu i funkcjonowaniu pewnej muzycznej kultury. Niestety, powoli odchodzącej wraz z nadejściem ery chińskiej tandety - wciąż wierzę, że są ludzie, którym to nie odpowiada i z chęcią będą obcować z żywą wystawą wymierającego gatunku ;)


Z pewnością. To trochę tak, jak z mp3 i żywotnością, kultywowaniem, czasem wręcz czcią winyla. Jeszcze jedno pytanie, ilu z Was jest po szkołach muzycznych?

3/5, ale czy to się przekłada w naszym układzie na jakość pracy - nie wiem, myślę, że nie.


Czyli co? Po prostu brać do ręki, nogi, ust i tworzyć jak w duszy zagra?

Nie jest to oczywiście takie proste. Wymagamy od siebie pewnego poziomu, więc słuch, rytm, technika gry, zapis nutowy -tym się posługujemy na codzień. Każdy z nas ma wcześniejsze doświadczenia muzyczne, to nam dużo daje. Trudno byłoby chyba pracować z samorodnym talentem, ktory jednak nie posiada żadnego doświadczenia muzycznego.


Przedstaw proszę jeszcze aktualny skład zespołu.

Paweł Romańczuk, Tomasz Orszulak, Jędrzej Kuziela, Marcin Ożóg, Maciek Bączyk.

Dzięki za rozmowę.

[Dawid Bargenda]