Fenomenem polszczyzny ostatnich kilku lat jest rozplenienie się terminu „projekt”, a co za tym idzie, jego deprecjacja. „Maison Hantée” autorstwa francuskiego poety Alexandre’a Pierrepont oraz emcee Mike’a Ladd, przywraca mu sens. Płyta jest efektem wizjonerskiego, czasochłonnego i angażującego pokaźną liczbę muzyków połączenia poezji z jazzową improwizacją. Nie jest to pierwszy taki eksperyment, ale ponieważ improwizacje muzyczne nagrywano bez udziału wokalistów i vice versa, posiada cechę szczególną – żaden z dwóch wymiarów nie ogranicza drugiego. Wręcz przeciwnie, wzmacniają się one tworząc hipnotyczną, wciągającą podróż przez tytułowy „dom strachów”.
Album powstawał w trzech warstwach. Teksty oparte są o utwór Pierreponta, recytowany po francusku przez Stéphane’a Gombert, oraz angielskie testy Ladda, które wykonuje on sam. Tych trzech, wraz z producentem Gymkhana, nazwano „Inhabitants & Outhabitants”. Drugą, rytmiczną warstwę „Currents & Undercurrents”, tworzy niesamowita sekcja rytmiczna William Parker i Hamid Drake, którzy grają tutaj odpowiednio na guimbri – trzystrunowej lutni z Maghrebu – oraz bębnie obręczowym. Nagrania przez nich w jednej sesji, etniczna, rytualna improwizacja stanowi kręgosłup rytmiczny całego albumu.
Trzecią warstwę zaludniają „Guests & Ghosts”, którzy wypełniają melodyczną i sonorystyczną treścią poszczególne kompozycje. Improwizacje te powstawały w różnych punktach czasoprzestrzeni i lista ich twórców przyprawia o zawrót głowy: saksofony – Roscoe Mitchell, David Murray, Evan Parker; kornet i elektronika – Rob Mazurek; klarnet – Matana Roberts; gitary – Thurston Moore i jego starszy brat Gene i Bill Nace (razem) oraz Jeff Parker i Joe Morris razem; skrzypce – Warren Ellis; moog i Wurlitzer - Craig Taborn; mpc i harmonia – Joshua Abrams; elektronika – John Moloney; fortepian – Alex Dézé.
Od tego nadmiaru mogłaby rozboleć głowa. Ale nic takiego nie ma miejsca. Improwizacje powstawały bowiem bez związku z recytacją tekstu, więc są swobodne i wewnętrznie kompletne. Później natomiast zostały poddane silnej manipulacji studyjnej, która z trzech wymienionych warstw utkała spójne dzieło o narracji odrealnionej przez melodykę języka francuskiego. Efektem jest płyta o hipnotyzującej sile i wciągającym pięknie, transowa, ale zapadająca w pamięć poszczególnymi tematami instrumentalistów i kolektywnymi spięciami. Płyta, rozplanowa na łuku kolejnych „Chamber”, których kulminacją jest chaotyczny „Antechamber”, dzielący płytę na dwa soniczne światy, zabiera słuchacza w nastrojową, momentami posępną podróż. „Maison Hantée” to album niekonwencjonalny, wymagający skupienia, ale sowicie wynagradzający za poświęcony mu czas. Francuska wytwórnia Rogue Art nie wydaje płyt sztampowych, ale tym razem prezentuje dzieło naprawdę wyjątkowe.
[Piotr Lewandowski]