Natchniona poetka przypomina swoim drugim albumem, że hip-hop jest nie tylko muzyką, lecz także kulturą. Pięćdziesiąt minut bujających, cybernetyczno-jazzowych dźwięków przenosi nas w przesycony treścią świat poezji Ursuli. Artystka w swoim charakterystycznym stylu opowiada / monodeklamuje miękkim głosem opowieści, które niejednokrotnie pełne są drastycznych scen i wstrząsających sytuacji. Pani Rucker kontynuuje swoją misję rozpoczętą albumem "Supasista" i staje w obronie praw ciemiężonych, szczególnie kobiet. Właśnie feministycznym, emancypacyjno-rewolucyjnym nastrojem przesycona jest ta płyta. Nie obawiajcie się jednak nawoływań do zwalczania mężczyzn i propagacji partenogenezy - teksty są zaangażowane, ale nie pretensjonalne ani głupie. W warstwie muzycznej "Silver or Lead" różni się trochę od debiutu, ale zmiany nie są olbrzymie. Ursula kontynuuje współpracę z kolektywem Jazzanova (wspólnie nagrany utwór What a Woman Can Do), co powoduje, że album mieści się w nurcie wyznaczanym przez artystów z kręgu Compost Records. Mamy dużo jazzowego feelingu podlanego delikatną elektroniką, co doskonale komponuje się z łagodnymi monologami artystki. Na tej raczej spokojnej płycie zdarzają się też momenty bardziej taneczne, wręcz latynoskie - jak Release, nie brakuje też klasycznego instrumentarium stanowiącego często o unikatowości i niepowtarzalności tej muzyki. Z dość spójnej całości wyróżnia się oparty na ciężkim basie Lonely Can Be Sweet oraz najbardziej chyba przejmujący, nagrany wspólnie z The Roots i zamykający album Return to the Innocence Lost.
Płyta jest godna uwagi, mimo, że artystka nie dokonała na niej niczego diametralnie różnego od jej wcześniejszych dokonań. Dlatego dla osób znających debiut nie będzie ona chyba zaskakująca, ale też nie można na nią narzekać - dostarcza porcję pierwszorzędnego nowoczesnego jazzu i specyficznego hip-hopu. Według mnie niewątpliwym atutem jest strona tekstowa albumu i charakterystyczna maniera wykonawcza Ursuli, która jednak niektórych może razić patetyzmem. Niemniej jednak polecam.
[Piotr Lewandowski]