polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
DJ Shadow Diminishing Returns

DJ Shadow
Diminishing Returns

Dwupłytowe wydawnictwo "Diminishing Returns" zawiera sety, które Shadow zagrał w Londynie dla legendarnego producenta radiowego Johna Peela. Jeżeli wierzyć zapowiedzi otwierającej pierwszy z nich, są to najważniejsze sety ubiegłego roku. Cóż... bardzo skromne wyznanie. Powinno ono też podkreślać, że zawarta na nich muzyka ma się nijak do solowych dokonań Shadowa, uwiecznionych na wspaniałych "Endtroducing" i "Private Press". Pierwsza płyta trwa prawie osiemdziesiąt minut, w czasie których didżej w sposób pełen werwy i radości z grania, żongluje hip-hopowymi kawałkami rodem z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Totalny oldskul. Całość jest podana z dużym przymrużeniem oka, bardzo na wesoło. Zgodnie z regułą, że podstawowym zadaniem didżeja jest skłonić umysł i ciało słuchacza do nieskrępowanego szaleństwa, Shadow wyciąga ze swojej przepastnej skarbnicy breaków i bitów porywające składniki i pichci z nich smakowitą potrawkę. Ponieważ jest to hip-hop delikatnie mówiąc anachroniczny, słuchając tego setu mam przed oczami "Graffiti Rock", a wizje tańczących murzynów z afro na głowie wypełniają moją wyobraźnię. Z jednej strony fajnie sobie posłuchać takich staroci, z drugiej naprawdę można się wkręcić w ten totalnie śmieszny klimat sprzed lat. Set kończy się już w zupełnie zabójczy sposób - jakimś badziewnym, popowym kawałkiem śpiewanym po czesku, który wysyła sygnał , czego możemy spodziewać się po drugiej płycie.
    Ta jest krótsza i składają się na nią, jak twierdzi Peel, "utwory, których nigdy nie chcielibyście wysłuchać". I do cholery - ma rację! Takiego nagromadzenia tragicznej muzy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych chyba jeszcze nie słyszałem. Istny festiwal kiczu, od dokonań hippisowskich, po rozrywkowe przyśpiewki. Skąd on to wykopał? Tej płyty nie da się po prostu słuchać na co dzień, trzeba mieć klimat na eksplorację takiego nagromadzenia tragicznych kawałków - kojarzy mi się to z oglądaniem debilnych horrorów i napawania się ich beznadziejnością.
    Shadow na "Diminishing Returns" zaprezentował diametralnie inną twórczość niż na swoich autorskich albumach, udowodnił kolejny raz, że radzi sobie z klasycznym dla didżeja zadaniem - grać do tańca dla spragnionej zabawy publiki. Poszczególne kawałki przeplatane są naprawdę umiejętnie i z dużym wyczuciem tego, kiedy dany break już wypełnił swoje zadanie i powinien zostać zastąpiony kolejnym. Z tym, że o ile pierwsza płytka nadaje się na imprezy idealnie, o tyle drugą można raczej wrzucać już późną nocą, żeby skłonić rozbawione towarzystwo do opuszczenia naszego lokalu i udania się do domów.

[Piotr Lewandowski]