Chyba każdy fan ciężkiej muzyki słyszał o różnych legendarnych płytach wydawanych jeszcze w zamierzchłych czasach na winylu, które odtwarzane od końca ujawniają całą masę bluźnierczych inkantacji (najmniej wyszukana wersja ogranicza się ponoć do słowa "Satan"). Wrażenie obcowania z taką właśnie płytą miałem po włączeniu "Hell Songs". Pierwszy utwór zatytułowanym, nomen omen, Daughters spelled wrong to melodia odwrócona o 180 stopni i mantra o "demonie", "potworze", "upadłym aniele", którym według tekstu jest, że się tak wyrażę, podmiot liryczny.
Całkiem ciekawy wstęp a i później nie jest nudno. Daughters grają oryginalną mieszankę grind-core'u z brzmiącymi elektronicznie dźwiękami, umiejetnie wygrywanymi na gitarze.Trochą jakby Fantomas przerobiony przez Dillinger Escape Plan i puszczony na przyśpieszonych obrotach w kaseciaku. Podobno na debiutanckim albumie, wokalista Alexis Marshall więcej charczał i ryczał niż śpiewał. Nie dane mi było sprawdzić, bo jedynie "Hell Songs" wydane w tym roku przez Hydrahead dotarło do mnie, ale porównując zasłyszane opinie i własne wrażenia mogę powiedzieć, że przynajmniej śpiew zmienił się zasadniczo. Artykulacja na 4+, i wziąwszy pod uwagę, że sama muzyka do lekkostrawnych nie należy, tym większe brawa, że do zrozumnienia tekstów nie trzeba posiłkować się wkładką. Na "Hell Songs" pojawiają się gościnnie muzycy Kayo Dot. W utworze Providence by Gaslight akompaniują na skrzypcach, trąbce i kontrabasie, które chociaż dostrzegalne, nikną pod ciągłą nawałnicą pozostałych instrumentów. A akurat ten kawałek jest chyba najbardziej "listeners friendly" na całej płycie. Pozostałe są równie natarczywe co stado komarów. Atakują słuchacza ze wszystkich stron masą drobnych żądełek. Każdy dźwięk pogłębia uczucie dyskomfortu ale zmusza też, żeby skupić się głębiej na wychwyceniu kolejnych "wrogów". Muzyka Daughters jest nieznośnie nieprzewidywalna. Ilość pisków i zgrzytów posunięta do granic możliwości a gdy już ciężko wytrzymać, zaczyna się nowy kawałek. Lubię, gdy ktoś się ze mną tak drażni.
[Bartek Łabuda]