Ona i tak będzie miała gdzieś to, co tutaj napiszę. Wszystkie próby szufladkowania jej twórczości tak samo. Kwestia tylko gdzie? Asia zrobiła minę i Asia nagrała płytę i wszystko, kompletnie wszystko ma gdzieś. Histerycznie każdy jednak pyta: "BUT WHERE?". By jakkolwiek spróbować odpowiedzieć sobie na to pytanie, zagłębić trzeba się w świeży krążek od mik.musik.!., tak specyficzny jak wszystko to, co otacza na co dzień Asię. Specyficzny w głębi i na powierzchni, wzdłuż i wszerz, słownie i muzycznie. Specyficzny tak bardzo, że co poniektórzy już kłapią dziobami o polskiej Bjork. Czy słusznie? Jeśli potrzeba wam na siłę jakieś odnośni, wasza sprawa, ale tego co nagrała Asia, z jej tylko znaną miną na twarzy, nie da się za nic sprowadzić do jednego mianownika. Poza schematami, poza pojęciami, poza gatunkowymi ramami. Lo-fi i minimalizm, awangarda i odrobina folku, totalny eksperyment, żadnych rymów, ale snująca się poetyka. Głosy dziwaczne, niekiedy niezrozumiałe, z innej bajki, ale porządnych mikowców nic tutaj nie zdziwi. Jeśli jednak jakaś owieczka, w temacie nierozeznana zbyt łapczywie chwyci ów album, stać się może jak w jednym z odjechanych songów Asi... "Spadniesz! Skosisz czołem trawę. A nie o taką zabawę wszak chodzi." A chodzi o to, by umieć na minę, którą nam Asia podłożyła, w sposób niewłaściwy nie nadepnąć. Historia bowiem matki, żony, siostry itd. łatwa nie jest, ale "pozwól sobie zmienić w głowie". To lepsze niż jazda na karuzeli.
[Tomek Doksa]