polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
FISZ ENVEE Fru!

FISZ ENVEE
Fru!

Wspólny album Fisza i Envee'go z kolektywu Niewinni Czarodzieje podobno przytrafił się gdzieś po drodze i w międzyczasie, w wyniku muzycznego iskrzenia między tymi dżentelmenami. Skoro tak, to ja sobie życzę więcej takich spontanicznych wydarzeń. Jak przystało na duet rapersko-producencki, "Fru!" wypełnione jest muzyką totalnie miejską, bazującą na samplach, elektronice i brzmieniach do szpiku nowoczesnych. Z drugiej strony, Fisz i Envee pokazali, jak różnorodna może być taka muzyka, jak wiele odmiennych jej odcieni można naświetlić, jak przeróżne brzmienia, zagrywki i nastroje może wyczarować utalentowany didżej przy pomocy emce potrafiącego odnaleźć się chyba na każdym bicie, jaki mu się zaoferuje. Ponadto w odniesieniu do Fisza nie możemy po prostu mówić o powrocie do stylu jego pierwszych solowych płyt, lecz raczej o udowodnieniu, że nie zapomniał on na czym polega obtłuszczanie rymem dobrego bitu, co przynosi odmienną jakość niż "Polepione dźwięki" i "Na Wylot". Fisz swoimi nawijkami zapewnia czystą przyjemność, przekazuje bezpretensjonalnie zarówno nieco introwertyczne treści znane z ostatnich płyt Tworzywa, ale używając znacznie bardziej rozbudowanych fraz i zwrotek. Świetnie bawi się słowem, metaforą i porównaniami, w wyniku czego niektórych kawałków nie można słuchać bez uśmiechu na twarzy, a operowanie rytmiką i melodyką języka też wypadło pierwszorzędnie. Nie wiem, jaka była sekwencja tworzenia tej muzyki, ale bity i wokale rezonują ze sobą pierwszorzędnie. Nieważne, czy jest to zaskakujące afro-beat'em i etnicznymi naleciałościami Idzie Miłość, czy puszczające oko do Roots Manuva Chodźmy w Deszcz, czy Kryminalny Bluez, gdy Fisz pretenduje do miana polskiego Prince'a. Można by tak wymieniać długo: minimalistycznie dubowa Kuchnia, będąca jednym z kilku utworów bezpośrednio odnoszących się do ostatniej płyty Tworzywa, Tłusty Bit przenoszący nas do elektronicznej Anglii, skłaniające całe ciało do pląsów Do Pani. Niewątpliwie zaletą jest duża doza humoru, przejawiająca się w głupawych przerywnikach, rozbrajającym Ziółku i Gnoju oraz w surrealistycznych zapędach Kręcioła i Aj Gary Glu. Bez dwóch zdań, udany, ciekawy i bystry album, różnorodny w eksploracji szerokiego spektrum nowoczesnych brzmień, a przy tym mniej klarowny w inspiracjach niż "Wielki Ciężki Słoń". Envee dołącza tą płytą do czołówki krajowych producentów hip-hopowych, a przy tym okazuje się być w pełni oryginalnym i prezentującym spektrum wszelakich niu - i tu wstawcie styl od jazzu po soul. Co do Fisza, mam taką refleksję. Przy okazji pierwszych jego płyt wskazywano - i słusznie - na inspiracje Mos Defem. Obaj panowie po kilkuletniej przerwie powrócili albumami rymowanymi w zmienionej stylistyce, przy czym "The New Danger" Mos Defa okazał się być nudnym niewypałem, a Fisz zrobił krok do przodu. Może by tak wydać "Fru!" na zachodzie?

[Piotr Lewandowski]

recenzje Fisz & Envee, Kim Nowak w popupmusic