Znani są przede wszystkim z dzikich i nieprzewidywalnych koncertów. Sceniczne szaleństwo to jednak dodatek do wyjątkowej muzyki kwartetu z Austin. Nie spotkałem się z ani jedną słabą oceną ich trzeciego, wydanego w 1999 roku albumu "Sodes Codes & Tags; przed jego nastepcą, ukazującym się w styczniu 2005 stoi zatem arcytrudne zadanie. W grudniu koncertem w berlińskim klubie Maria kończyli europejskie tournee. Nadarzyła się szansa by porozmawiać z nimi twarzą w twarz. Zainteresowanie wywiadami z zespołem było jednak tak duże, że przyszło mi czekać dwa dni by się w końcu z nimi spotkać. W trakcie wywiadu dwukrotnie przeszkadzały nam telefony zniecierpliwionych dziennikarzy. Widać nie tylko mnie zżerała ciekawość by dowiedzieć się o nich czegoś więcej...
Witaj!!! Doskonale znam waszą muzykę, nie kojarzę jednak waszych twarzy, mogę zapytać z kim rozmawiam?
Jason Reese, gram na perkusji - czasami na fortepianie, na gitarze, śpiewam, tańczę... (śmiech)
Tworzenie i generalnie zajmowanie się muzyką to złożony proces. Osobiście jako muzyk chyba najbardziej lubię ten moment jej wymyślania a także pierwszego odsłuchiwania świeżo nagranych ścieżek (jeżeli nagrania się udały rzecz jasna)
Tak, rzeczywiście, jest to rodzaj procesu i gdybym miał się nad tym zastanowić to dla nas moment tworzenia jest czymś, no wiesz, co dostarcza radości, z reguły bardzo emocjonuje się tym co robimy ... z drugiej strony jest to również także mozolna praca. Przesłuchujesz, zastanawiasz się, przerabiasz...
Najnudniejsze jest chyba miksowanie...
Hm, nie powiedział bym... dla nas miksowanie.. no tak może się to znudzić gdy słuchasz czegoś w kółko, raz i jeszcze raz i jeszcze raz, ale z drugiej strony przy miksowaniu nagle zaczynasz odkrywać rzeczy których wcześniej nie słyszałeś.. Składasz kawałek i staje się on bardziej kompletny, czujesz, że jesteś coraz bliżej celu, który chciałeś osiągnąć, szukasz ostatecznego brzmienia. Miksowanie wymaga dużo cierpliwości... dlatego mamy Michael McCarthy jako producenta, który "namiksował" się sporo i bierze całe to piekło na siebie. Jednak to nie jest tak, że dajemy mu nagrane i niech coś z tym zrobi, chcemy być obecni na każdym etapie produkcji. Nawet przy masteringu. Jesteśmy perfekcjonistami..
Nie znam jeszcze waszej najnowszej płyty. Przedostatnia Source Codes & Tags (1999) bardzo mi się podobała.
Cool, dzięki.
Była spontaniczna, świeża, melodyjna ale i szalona i dzika. Podobało mi się jej brudne brzmienie. O nowej słyszałem jednak sporo opinii, że coś jest z nią nie tak, że jest za grzeczna, zbyt popowa...
Hm, to po prostu inny rodzaj ekspresji niż wcześniej. Myślę, że nasz najnowszy album jest bardziej epicki. Jest bardziej jakby to..... Próbowaliśmy podejść do niego bardziej od strony "Dark Side Of The Moon" Pink Floyd niż punka jak w przeszłości. To jednak wciąż Trail of Dead. Nie jest tak, że zupełnie zmieniliśmy brzmienie. Zdecydowaliśmy się na inny sposób wyrażenia siebie na tym albumie. Zawiera on jednocześnie elementy charakterystyczne dla tego wszystkiego co zrobiliśmy dotychczas jak i ukazuje nowe, obecne oblicze zespołu. Myślę, że ludzie którzy lubią nas za cięższą muzykę mogą go nie polubić. Tym, którzy otwarci są na wszystko co robimy i cenią również te spokojniejsze i delikatniejsze momenty, napisaliśmy dużo ładnych melodii na ten album, powinien się on spodobać. Jestem pewien, że go polubią. Jednak wiesz, w sumie to nie zaśmiecam sobie głowy pytaniami: spodoba im się, nie spodoba, lubisz, nie lubisz...piszemy muzykę przede wszystkim dla siebie, musi się ona podobać przede wszystkim zespołowi. Robimy to na co mamy ochotę, nie podążamy za niczyimi oczekiwaniami. Nigdy nie podążaliśmy, nie narzucaliśmy sobie barier i ograniczeń, nie czuliśmy, że przynależymy do jakiegoś określonego stylu i brzmienia, którego musimy się kurczowo trzymać.
Kiedy premiera "Worlds Apart", styczeń 2005?
Tak, końcówka stycznia, 25-ego
(premiera europejska 24.01 przyp. T. Ż.).
Wiesz, że już teraz można ściągnąć wasz album z sieci...
Wiem (śmiech).
Co myślisz o wymianie muzyki przez Internet. Nie pytam tylko pod kątem twojej muzyki ale o zjawisko w ogóle.
Myślę, że to dobre źródło by ludzie mogli załapać się na nową muzykę.
Osobiście uwielbiam jej słuchać z winyli. Winyl ma klimat, brzmi dobrze.
Nośniki CD są "plastikowe", nie mają już tej duszy co analogi. Potrafię zrozumieć, że ludzie łatwo z nich rezygnują, nie mają potrzeby ich kolekcjonowania. CD nie ma tej jakości co winyl, sound już nie ten. Uważam, że "downloading" muzyki, jest po prostu bardziej wygodny. Jakkolwiek jest to bolesne, uważam, że powinniśmy płacić tylko za muzykę, którą naprawdę kochamy i w którą wierzymy. Kompakt ma już jakieś piętnaście lat i odchodzi powoli do lamusa. Teraz masz możliwość, zapłacić tylko za wybrane utwory z danej płyty i je ściągnąć z sieci. Za jeden ulubiony utwór, to jest zdecydowanie tańsze i bardziej uczciwe. Jakkolwiek w niektórych krajach muzyka jest po prostu niedostępna w tradycyjny sposób. Gdy graliśmy trasę w Brazylii, to jedynym sposobem dla tych ludzi by usłyszeć naszą muzykę był Internet. Nie czułem się jakoś dotknięty tym faktem, że większość przynosiła wypalane płyty do podpisu. Cieszyło mnie to, że znają nasze utwory i chcieli przyjść na nasz koncert i wtedy kupić coś od nas. Niektórych ogarnia paranoja w tej kwestii. Wiesz, nie da się tego kontrolować tak na prawdę. Musimy się z tym pogodzić i pozwolić by chaos zdecydował. Tak, lubię "downloadować" muzykę (śmiech).
Na pewno nie należy patrzeć na tą kwestię jednostronnie. Internet daje artystom dużo większą możliwość dotarcia ze swoją muzyka do słuchaczy a dziennikarzom zaś większą niezależność etc.
Dokładnie, masz racje.
Ja jednak jestem tradycjonalistą, opakowanie muzyki, mam na myśli wkładki płyt i to niezależnie czy analogów czy kompaktów są dla mnie ważne. Odkryłem trochę ciekawej muzy dzięki intrygującym okładkom. Zdarzało się, że opakowanie znacznie przerastało zawartość i na odwrót. W każdym razie jest to dla mnie rodzaj estetycznego przeżycia. Często wracam do ulubionych wkładek tak jak do ulubionych płyt. Mówię o tym wszystkim dlatego, że zaintrygowała mnie wkładka waszego przedostatniego albumu. Najnowszej niestety jeszcze nie miałem przyjemności poznać. Zwróciłem uwagę, że każda z waszych piosenek ma jak gdyby swoją okładkę.
Tak to prawda przywiązujemy dużą wagę do tego jak ma być opakowany nasz album. Zależy nam na tym by było to ciekawe. Kupując nasze płyty otrzymujesz coś więcej niż tylko muzykę. Myślę, że "artwork" do nowej płyty zrobi na tobie wrażenie. Wkładka będzie miała 20 stron, każda z podstron jest inspirowana poszczególnymi utworami. Grafika będzie przypisana poszczególnym utworom. Jest to pewien rodzaj wskazówki jak je odczytać. W jej projektowaniu brało udział kilku artystów: Conrad Keely (członek zespołu) namalował wiele z zamieszczonych obrazków, część zaprojektował James Olsen, który współpracował z nami już wcześniej, ja też mam w tym swój udział (śmiech). Słyszałeś o komiksie X-man??
Tak
Pytam bo współpracował z nami również przy wkładce Bill Sienkiewicz, jeden z głównych twórców X-mana.
Odnoszę wrażenie, ze wasze zainteresowania nie ograniczają się tylko i wyłącznie do muzyki.
Sztuka ma wpływ na naszą muzykę. Będąc muzykami jesteśmy jej częścią, powinniśmy czuć się odpowiedzialni jako współtwórcy sztuki, być jej świadomi.
Zamiast bezsensownie imprezować lub siedzieć w domu, oglądać TV i palić zioła znaleźć czas na sztukę, na poszukiwania dobrych prac, wgryźć się w nią.
Tworzy się tyle niesamowitych rzeczy na Świecie, powinniśmy próbować dotrzeć do części z nich. To takie inspirujące. Uważam, że sztuka pozwala nam bardziej zrozumieć nas samych, stać się lepszymi ludźmi. Osobiście interesuje się kinematografią. W wolnym czasie oglądam tony filmów. Różnych, od horrorów po kino artystyczne. Mam nadzieje, że dane będzie mi kiedyś pracować przy filmie. Chcielibyśmy napisać soundtrack w przyszłości. Lubię niektórych polskich reżyserów.
Kogo np.?
"Wadżia"
Wajda (śmiech)
Jak to wypowiadasz, Wajda? Andrzej Wajda to jeden z moich ulubionych.
Porozmawiajmy o waszych koncertach a raczej happeningach. W waszym przypadku to chyba bardziej trafne określenie niż koncert.
Mam nadzieje, że zagramy już niedługo w Warszawie. Najprawdopodobniej już w nowym roku, także będziecie mogli ich doświadczyć na własnej skórze.
Hm, nasze koncerty... są surowe, pierwotne, to rodzaj muzycznego spełnienia...
I jesteście w tym naturalni? Mam na myśli, że nie dla zasady, jakby z założenia dochodzi do demolek na scenie... że nie jest to wyreżyserowany spektakl. Nie wierzę w to, że zawsze ma się ochotę by coś zdemolować, że zawsze jest się smutnym albo zawsze wesołym, że zawsze się odlatuje. Możliwy jest koncert Trail of Dead na którym będziecie totalnie wyciszeni i spokojni bo taki będziecie mieć klimat?
Zachowujemy się naturalnie na scenie, to nie jest w żadnym stopniu wymuszone. Kojarzeni jesteśmy ze scenicznymi ekscesami, niszczeniem sprzętu czy innymi wygłupami, jednak to nie jest niezbędny element naszych występów. Czasem jestem nieświadomy tego co robię. Wprowadzam się w trans. Robię to co czuję, może to brzmi głupio, ale tak się dzieje...
Nie wiem jak to ci wyjaśnić, to jest tak jak z sexem, kochając się dążysz do spełnienia i stajesz się szalony. To jest ten stan którego chyba szukamy grając na żywo i mam nadzieje, że go osiągamy.
Ja staram się wczuć po prostu w muzykę. Przed wywiadem rozmawialiśmy o wczorajszym koncercie Beastie Boys (09.12.2004 Berlin). Ich koncerty to przykład spektaklu.
Tak to prawda, występ był świetny, ale na jeden raz. Te same triki nie byłby już zaskoczeniem na następnym koncercie. Lubię gdy zespół jest nieprzewidywalny, gdy każdy jego występ to niespodzianka.
Nasze występy to piosenki grane na żywo, ale to bardziej muzyka niż przedstawienie. Staramy się by nasze koncerty połączyły ludzi, były dla nich zbiorowym doświadczeniem.
Tak, tak... Słyszałem o waszym koncercie w Nowym Yorku gdzie w ostatnim kawałku na scenie prócz was było ponad 200 osób z widowni...
(Śmiech) Dokładnie. Publika zaczęła gromadzić się na scenie. Co tam się działo? Ja pierdole. Możecie użyć ja pierdole w wywiadzie???
Nie wiem, chyba tak.
(Śmiech). To nie ma chyba dla was takiego samego znaczenia jak dla nas. U nas np. w mediach takich jak radio czy telewizja nie wolno użyć słowa "Fuck".
Na koniec musze cię zapytać o nazwę zespołu. Pamiętam, że gdy was jeszcze nie znałem przeglądając program jednego z festiwali natknąłem się na waszą długą i intrygującą nazwę. Skąd pomysł, co ona dla ciebie oznacza?
Nazwa powstała pod wpływem bożej inspiracji Pana, Allacha, Jezusa Chrystusa, Buddy, który przemówił do nas we śnie. Albo przemówiła. Tak Ona. Ona przemówiła do nas we śnie.
?
Należy ją rozumieć... Dowiedz się tyle o Życiu, w tym tak krótkim czasie, jak to tylko możliwe. Jeśli gdzieś przeczytasz nazwę: AND YOU WILL KNOW US BY TRAIL OF DEAD znaczy to przyjdź na koncert (śmiech).
[Tomo Żyżyk]