polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Lightning Bolt  Fantasy Empire

Lightning Bolt
Fantasy Empire

Lightning Bolt nie powinni wydawać płyt zbyt często i w ostatnich latach tego nie robią. Ich muzyką równie łatwo się porwać, co znużyć. Fantasy Empire to pierwszy album od 2009, pierwszy dla Thrill Jockey i pierwszy w ogóle nagrany w konwencjonalnym studio. Od razu słychać, że brzmienie jest czyściejsze, ale też masywniejsze. Przez lata Lightning Bolt byli dla mnie przede wszystkim zespołem koncertowym, płyty nie oddawały scenicznego żywiołu. Tym razem produkcja pozwala uchwycić te strony brzmienia grupy, które w koncertowym huraganie często giną. To sukces. Fantasy Empire to moim zdaniem ich najbardziej metalowa płyta – wyższe rejestry w liniach basu często wręcz imitują obecność gitary, na tle starszych nagrań w grze bębnów relatywnie więcej jest galopady niż łamańców (choć te raz po raz dominują, patrz np. „Over The River And Through The Woods”), wielokrotnie pojawiają się riffy i zwroty akcji niczym z Black Sabbath – w sumie zawsze się pojawiały, ale przy tej produkcji jest to czytelniejsze. Wokalu jest sporo, ale dochodzenie treści tekstów jest bezproduktywne i bezcelowe, to po prostu soniczny ornament. Odświeżenie formuły powoduje, że parokrotnie Lightning Bolt są w stanie przebić się nawet banalną, hard-rockową piosenką, z „Horsepower” i „Runaway Train” na czele. W perkusyjno-gitarowym napierdalaniu często nie chodzi o to, co się napierdala, tylko jak bardzo, a pod tym względem LB nie mają dużej konkurencji, zwłaszcza tak wytrzymałej. Z drugiej strony, po dwudziestu latach łojenia duet dobrze czuje jak skonstruować riffy i struktury eksponujące ich talenty, a od czasu do czasu wplata jakąś, powiedzmy, aranżacyjną niespodziankę, a całość zamyka 12-minutowym utworem, który się nie dłuży. Udała im się ta płyta, trzeba przyznać.

[Piotr Lewandowski]

recenzje Lightning Bolt w popupmusic