polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Olo Walicki Kaszebe II

Olo Walicki
Kaszebe II

Tytuł najnowszej płyty Ola Walickiego wskazywałby na kontynuację idei stojącej za wydaną przed siedmioma laty pierwszą odsłonę Kaszebe. I w sumie tak jest, chociaż obie płyty więcej dzieli niż łączy. Ze starego składu pozostali z liderem Piotr Pawlak i Kuba Staruszkiewicz, doszli Tomasz Ziętek i Bunio, obaj odciskający na płycie dość wyraźny ślad. Śpiewane tym razem po polsku teksty są udziałem siedmiorga artystów (od Doroty Masłowskiej, Anny Lasockiej po Wojciecha Lopeza Stamma), każdy solidarnie dorzuca tu po jednym, zaś trzy uzupełniające całość kompozycje to dźwiękowe interpretacje kaszubskich nagrań terenowych z nimi samymi w tle. Ta efektownie zapowiadająca się całość rodzi jednak pewien niedosyt.

Kaszebe II od strony muzycznej nie nawiązuje do poprzedniczki w zasadzie wcale. Walicki porzuca tu akustyczny idiom, odstawiając swój kontrabas na bok (jeśli się nie mylę, to jego pierwsza płyta nagrana bez tego instrumentu), popychając kwintet w stronę niemal pop-rockowej estetyki, energetycznego folku, z dawką powracających raz po raz syntetycznych wtrętów. I już bez tak sugestywnych gitarowych faktur i pętli Piotra Pawlaka, które ciekawie uzupełniły jazzową tkankę pierwszej płyty. Mamy w rezultacie materiał dość eklektyczny i głośny, jaki w sumie spod ręki Walickiego nie wyszedł chyba nigdy wcześniej, ale trudno mi oprzeć się wrażeniu, że przebojowość i błyskotliwość stara się tu wyeksponować niemal na siłę. Fantastycznie spójna i klimatyczna pierwsza płyta czarowała nie tylko ciekawym przenikaniem jazzowej lekkości w piosenkową przystępność i na odwrót, ale też wyjątkowym wykorzystaniem języka kaszubskiego, barwnego, intrygującego, nadającego niecodziennej aury i wynoszącego ten unikatowy pejzaż poza niepotrzebny patos. Powierzenie stworzenia warstwy tekstowej szerokiemu gronu muzyków (tudzież pisarzy) mogło się udać, ale było zadaniem karkołomnym. Rozpiętość tekstową (od naturalistycznego "Lasu" Masłowskiej, kilka nieco absurdalnych opowieści, po iście baśniowy, jeden z lepszych na płycie "Toni" Gaby Kulki) można oczywiście zrozumieć, ale co w zestawie robi choćby ironiczny, quasi-autobiograficzny "Kontrabas" Tymona Tymańskiego? W tym momencie pojawia się pytanie nie tyle o spójność i równy poziom materiału, ale w ogóle uchwycenie kaszubskiego kontekstu. Plus za autentyczność i brak zbędnego koloryzowania przekazu – Kaszuby Walickiego są w sumie takimi, jakie je opisuje, a że nie zawsze pięknie, przekonuje też oprawa graficzna albumu. Ciekawie wypadają nagrania terenowe i ich dobre połączenie z warstwą muzyczną – mamy ich jednak ledwie trzy, stanowią tym samym jakby tylko przerywniki dla pozostałych części płyty. W efekcie słucha się jej trochę jak kompilacji, zestawu piosenek jako takich w większości niezłych, ale klimat Kaszub oddających co najwyżej połowicznie. Szczególnie w tym powracającym porównywaniu z "jedynką", dziś słuchaną z poczuciem, że poprzeczka siedem lat temu ustawiona została bardzo wysoko. Podczas gdy Kaszebe trudno kontemplować w zupełnym odcięciu od kaszubskiego pejzażu, jej następczyni w tym oderwaniu istnieć bez wątpienia może. Dla paru ciekawych momentów i, last but not least, śpiewającego Walickiego, można jednak albumowi się przyjrzeć. A tym, którzy nie słyszeli Kaszebe, gorąco polecam nadrobienie tej znajomości. 

[Marcin Marchwiński]

recenzje The Saintbox w popupmusic