Praktycznie cztery lata temu swoją premierę miała druga płyta Calm Hatchery Sacrilege Of Humanity. Od tego czasu grupa nie rozwinęła jakoś znacząco promocyjnych skrzydeł, choć rozpoznawalność nazwy i twórczości zapewne trochę wzrosła. Wraz z premierą Fading Reliefs zespół wyruszył na wrześniową trasę z Vader i Vesania. Może to wydarzenie spowoduje, że o Calm Hatchery usłyszy trochę więcej fanów ciężkiej muzyki. Już na wspomnianym Sacrilege Of Humanity zespół prezentował wysoki poziom i na trzecim albumie potwierdza tylko swoją świetną despozycję. Oczywiście jest technicznie, umiarkowanie brutalnie, ale i z wyraźnymi urozmaiceniami. To w końcu death metal, proamerykański, z porządnym brzmieniem (nagrań dokonano ponownie w białostockim Hertzu), przy którym nie sposób się nudzić. Podopieczni Selfmadegod Records są na tyle elastyczni, że w swoich utworach nie ograniczają się do bezmyślnej kanonady skompresowanych dźwięków. Przeciwnie, budują kompozycje w sposób wyważony i zwarty, ale bez utraty twórczej spontaniczności. Pojawiają się spokojniejsze, jakby etniczne wstawki, a wokal czasem wychodzi poza konwencję deathmetalowego krzyku („In The Midst Of Nothingness”). Gitarowe solówki mienią się melodyjnymi odcieniami, choć daleko im do przesłodzonych i mdłych. W utworach pojawiło się więcej przestrzeni, a zespołowi udało się w pełni rozwinąć twórcze skrzydła. Natomiast zupełnie zbędnym wydaje się fakt umieszczenia tego samego utworu w dwóch wersjach językowych (jako „Bomben über Warschau” i „Bomby nad Warszawą”).
[Marc!n Ratyński]