Na początek uchylmy rąbka tajemnicy i wyjawmy któż stoi za tytułowymi odciskami palców. Autorem albumu jest Magda Ter, znana z psychodelicznego zespołu Brasil and The Gallowbrothers Band czy współpracy z Tomaszem Mirtem. Zatem jest artystką, której w żadnym stopniu nie można odmówić muzycznego doświadczenia, choć w istocie Fingerprints jest jej solowym debiutem.
Okładkę płyty zdobi zręcznie narysowany stworek stojący na pastelowym, gradientowym tle, w które - gdyby nie kontury - zupełnie by się wtopił. Muzyka wypełniająca Fingerprints ma znamiona podobnej nieuchwytności. Dźwięki będące owocem subtelnego zastosowania syntezatora modularnego i rożnego rodzaju żywych instrumentów perkusyjnych wytwarzają nastrój nierealnej baśniowości, przenosząc słuchacza w rejony, które śmiało mogłyby być domem dla postaci z okładki. Powoli rozbudowywany rytm pełni na albumie Ter rolę arbitralną, determinując brzmienie znacznej części utworów - co znamienne - nieobdarzonych żadnymi tytułami. Podobna niedookreśloność wpisuje się doskonale w psychodeliczny klimat albumu, na którym kompozycje brzmią bardziej jak otwarte, na poły improwizowane impresje niż precyzyjnie zaplanowane utwory. Całość utrzymana jest w klimacie niezwykle nastrojowym, co podkreśla świetna przestrzenna i skupiona na detalu produkcja.
Album przypomina mi nieco The Future Sound of London z okresu płyty Lifeforms, choć Ter używa brzmień bardziej abstrakcyjnych, które jednocześnie mają organiczny charakter, głównie ze względu na żywe elementy perkusyjne. Jeśli ktoś jest entuzjastą akustycznych wypraw w światy eterycznych, ulotnych melodii, podbitych interesującą, hipnotyczną polirytmią to istnieje duża szansa, że w obcowaniu z Fingerprints odnajdzie prawdziwą przyjemność. Ja odnalazłem ją wielokrotnie.
[Krzysztof Wójcik]