polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Bombino
Stodoła | Warszawa | 21.10.13

Zdobywający coraz większe uznanie w ramach światowej sceny world music tuareski kwartet Bombino, wystąpił w warszawskiej Stodole w ramach trasy promującej album Nomad. Sporym zaskoczeniem dla przynajmniej części przybyłej publiczności (włączając piszącego te słowa) była finalna lokalizacja koncertu, który nie odbył się na dużej scenie klubu, ale w nowej, małej sali, przygotowanej w antresoli Stodoły, którą wypełniło około 250 widzów, w swej większości świetnie znających dotychczasową twórczość grupy i reagujących w trakcie całego koncertu niezwykle entuzjastycznie. Brzmiąca przyzwoicie sala nie była najlepszym miejscem do oglądania muzyków – niskie podwyższenie sceny skutkowało ograniczoną widocznością ze strony widowni. Półtoragodzinny występ składał się z dwóch części – zelektryfikowany set z wykorzystaniem możliwości całego zespołu, poprzedziło kilkunastominutowe intro zagrane na akustycznych gitarach i bez towarzyszenia zestawu perkusyjnego a jedynie bębna djembe.

Pomimo niewątpliwej wartości prezentowanej muzyki, długich, melodyjnych, transowych kompozycji, świetnego zgrania zespołu i znakomitych technicznych umiejętności wszystkich jego członków (szczególne słowa uznania dla niezwykle motorycznego, oryginalnie grooviącego perkusisty), występ pozostawił niedosyt i nie była to wyłącznie kwestia nie pojawienia się muzyków na scenie celem wykonania drugiego bisu, intensywnie wywoływanego przez publiczność. Pewne schematy aranżacyjno-strukturalne i pomysły na ogrywanie melodii powtarzały się zbyt często, zabrakło wyraźnych zmian temp i nastroju, a kontakt z publicznością ograniczył się do kilku standardowych słów – znaczenie tekstów wykonanych utworów dla niewtajemniczonych pozostało zagadką.

Bombino to teatr jednego aktora, obsługującego gitarę prowadzącą i główny wokal Omara „Bombino” Moctara, który nie zostawił grającym na basie, gitarze sekund i bębnach kolegom miejsca na indywidualne popisy (choć akompaniowali wybitnie). W zestawieniu z plemiennością klasyków gatunku z Tinariwen, czy familijnością zespołu Tamikrest, Bombino wypada bladziej, ale pozostaje muzycznym przedmurzem saharyjskiego bluesa, zawsze wartym zobaczenia i posłuchania.

[tekst: Mateusz Dobrowolski]

[zdjęcia: Bartek Muracki]

Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]
Bombino [fot. Bartek Muracki]