Jerusalem In My Heart to trzeci po Land of Kush i Pacha projekt w katalogu Constellation, dla którego punktem wyjścia jest muzyka arabska, w szczególności libańska, skąd pochodzi lider grupy Radwan Ghazi Moumneh. Ten jednak od lat mieszka w Montrealu i jest współwłaścicielem studia Hotel2Tango, w którym powstał szereg najważniejszych płyt wydanych przez CST. Podobnie jak Pacha Pierre-Guy’a Blancharda, to dość niepozorny projekt, którego raczej spodziewałbym się na kolejnej edycji cyklu Musique Fragile, prezentującej mniej znane zespoły z tego środowiska. Widocznie jednak trzecia część w najbliższym czasie nie nadchodzi, więc Mo7it Al-Mo7it stało się pierwszą tegoroczną płytą wydaną przez CST. W dużej mierze to solowy produkt – Moumneh gra na akustycznych instrumentach (strunowe buzuki i dęta drewniana zurna), śpiewa i odpowiada za produkcję, która odgrywa tu duże znaczenie – zaburzając czystość instrumentów i głosów, zanurzając je w szmerach bądź syntezatorowych pulsach i płaszczyznach, przeplatając nagraniami terenowymi, np. śpiewem ptaków. Rozpoczynając od ekspozycji brzmień akustycznych, JiMH stopniowo przesuwa się w stronę zniekształcenia i swoistej psychodelii, którą bez problemu można byłoby wkomponować np. w cykl Totem Master Musicians of Bukkake. Całość spowija chropowata nostalgia i delikatna atmosfera drogi. Co ciekawe, pozostali członkowie grupy nie grają na płycie. Jérémie Regnier gra na instrumentach klawiszowych na koncertach, a Malena Szlam Salazar odpowiada za oprawę graficzną – wizualizacje i okładkę, jedne i drugie tworzone za pomocą 16mm filmu, czyli podobnie jak wizualizacje na koncertach GY!BE. W swym zamiłowaniu do analogu, cierpliwości, folkowych fascynacjach i melodyczno-fakturowym balansie, Jerusalem In My Heart pasują do CST jak ulał.
[Piotr Lewandowski]