polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Paradise Lost Tragic Idol

Paradise Lost
Tragic Idol

Od bezbarwnej i nijakiej płyty "Faith Divides Us - Death Unites Us" minęło dwa i pół roku. W 2012 roku Paradise Lost powraca z długo wyczekiwanym albumem. Czy zespół znowu rozmienił swój potencjał na drobne, na siłę próbując nawiązać do chlubnej przeszłości? I tak, i nie. Tym razem jest zdecydowanie lepiej. Wreszcie pomysły grupy przybrały postać akceptowalną, ze świadomym nawiązaniem do czasów "Icon" i "Draconian Times", ale bez niepotrzebnego napinania szarych komórek. Gregor Mackintosh, po bardzo udanej odskoczni w postaci projektu Vallenfyre, tym razem uniósł kompozytorski ciężar "Tragic Idol". Powstał zbiór nad wyraz ciekawie skonstruowanych utworów. Jest tu miejsce na klasyczne mackintoshowe zagrywki ("Honesty In Death", "Crucify", "To The Darkness"), jak i na spokojniejsze partie ("Fear Of Impending Hell"). Wreszcie na przeszywający i zadziwiająco dobry głos Nicka Holmesa, jak i na urozmaicenie w obrębie jednego utworu ("Theories From Another World", "Tragic Idol", "Worth Fighting For"), aż po monstrualnie dołujące partie ("Solitary One", "The Glorious End"). I choć czuć ducha minionych lat, to udało się grupie uniknąć autoparodii. Bez wątpienia świadomość swojej obecnej pozycji i wspomnienia z połowy lat 90. to nie wszystko. Grupa wie, że pewnego pułapu już nie przeskoczy, a stylistyczne wycieczki z końcówki ubiegłej dekady dobiegły już raczej końca. "Tragic Idol" to świadomy wybór i udane postawienie na styl, z którym od dawna są kojarzeni, a od którego zdarzało im się często odchodzić w nowe rejony. Mroczne i przytłaczające dźwięki, które dominują na najnowszej produkcji Anglików, są wyznacznikiem dobrze obranego kursu, a raczej powrotu na odkryte przed laty morza. A to w przypadku tego zespołu cecha bardzo pożądana.

[Marc!n Ratyński]