Debiutancki album Czechoslovakii można by uznać za grafomański i infantylny wybryk, już po pierwszych minutach – przeważają tu trochę częstochowskie rymy, na dodatek nie zawsze perfekcyjnie odśpiewane. Ale „Made in” trzeba poświęcić więcej czasu i wejść w nią trochę głębiej, bo obecny wszędzie minimalizm i duże oko, jakie puszczają jej autorzy, stanowi o jej wartości.
Krążek autorstwa Pawła Strzelczyka i Adama Piskorza to apoteoza dzieciństwa, z wszystkimi jego urywkowymi wspomnieniami, charakterystycznymi zdarzeniami, historiami na plaży, rowerze czy pierwszymi miłościami. Sposób w jaki muzycy o niej śpiewają, pozwala wnieść w jej postrzeganie dozę powietrza i luzu, a nawet ironii, bo słysząc takie frazy jak „bambo bambo, czoko czoko” czy „obrałem ziemniaki, obrałem w życiu cel”, uśmiechniemy się ironicznie nie raz. Czechoslovakia na potrzeby snucia swoich historii, zaprzęga język jakim posługujemy się w dzieciństwie i tworzy proste rymy, czasem banalne porównania i infantylne metafory, które jednak mają swoje drugie dno, wywołując sieć skojarzeń, obrazów i wspomnień. Sprzyjają temu proste syntetyczne bity, loopy połączone z gitarą i basem, a czasem różnymi nagraniami w tle. Może nie każdemu przypadnie to do gustu, ale dla mnie „Made In” to pomysłowy i ciekawy zwrot w stronę najmłodszych lat, nagrany przy użyciu minimalnych środków, a w rezultacie przynoszący bardzo ciekawy efekt.
[Jakub Knera]