Gdzieś za siedmioma górami i siedmioma lasami, działa sobie cichutko grupa Ketha, która od dekady ulokowała się w swojej niszy. Czasem wychyli się na świat realny i głośno zaakcentuje, co ma właśnie do powiedzenia. Tak było z debiutanckim albumem "III-ia" (OvO/Debello), tak jest i teraz z "2nd Sight" (Instant Classic). Muzyka pod prąd, pełna pomysłów i nieszablonowego zacięcia, gdzie nic nie jest przewidywalne, a dźwięki tworzą szczelnie i precyzyjnie utkaną formę. Udało mi się na okoliczność premiery "dwójki" porozmawiać z wokalistą i gitarzystą - Maćkiem Janasem.
Album „2nd Sight” miał premierę w połowie stycznia, ale zdążył już zebrać wiele pozytywnych recenzji. Gdyby tak przepuścić je przez sito, to okazałoby się, że wspólnym elementem są odniesienia twórczości Ketha do zespołu Kobong. Wpływy autorów „Chmury nie było” są oczywiście wyczuwalne, ale czy to nie jest czasem dla zespołu takim zamknięciem w określonej szufladzie niszowej?
Wiesz, nie kończymy naszej egzystencji na “2nd Sight”, także nawet jeśli na dziś, dla części słuchaczy, będziemy istnieć w szufladzie “postkobongowej”, następnym albumem możemy przeskoczyć do innej. Od początku istnienia zespołu mamy ambicje stworzenia swojej tożsamości muzycznej. Liczymy, że im dalej w las, tym mniej będzie porównań, które nawet, gdy odnoszą się do tak genialnych grup, jak Kobong, trochę nas uwierają. Chcemy doczekać stwierdzenia, że Ketha gra jak Ketha (śmiech).
Współpracowaliście z Maćkiem Miechowiczem już przy okazji demówki. Czy ponowne nagrywanie z gitarzystą Kobonga i Neumy było zamierzonym działaniem?
Tak, bardzo dobrze nam się pracowało dawno temu przy demówce, jak i później, w początkowej fazie pracy nad “III-ia”. Przez ostatnie trzy lata mieszkałem w Warszawie, więc tym bardziej wybór był naturalny. Nie musiałem nigdzie jeździć. Mogliśmy swobodnie ustalać sobie kalendarz spotkań. Maciek świetnie poruszał się w gąszczu tego, co dzieje się na płycie, bardzo pomógł mi w kilku miejscach ogarnąć aranże, zbudować napięcie. Podczas nagrywania wokali nie pozwolił mi odpuścić, tylko męczył do momentu, aż naprawdę było dobrze. A na sam koniec dograł jeszcze swoje genialne gitary do trzech utworów.
Czy sam proces nagrań, miksów i masteringu faktycznie zajął prawie dwa lata, jak to sugerują opisy w digipaku? Nie jest to co prawda casus „Chinese Democracy”, ale… to dość długo jak na krajowe standardy.
Nie mamy powodów, żeby kłamać (śmiech). Złożyły się na to sprawy prozaiczne, jak finanse, przeprowadzki czy zmiany personalne, ale przede wszystkim była to autentyczna praca nad albumem. Sam miks zajął nam pół roku, mastering podobnie. Gitary wprawdzie nagraliśmy w dwa dni, tyle że gdyby chcieć wliczyć tygodnie ćwiczeń i układania finalnych partii, to już wcale tak mały wynik nie wyjdzie. Wokale najpierw nagrał Rafał “Rasta” Piotrowski, później nagrałem ja, bas rejestrowaliśmy trzykrotnie. Do tego ciągłe poprawianie brzmienia i tak zeszło. W każdym razie, opłacało się.
Goście biorący udział w powstawaniu „2nd Sight” wpisali się w tę formę nadzwyczaj płynnie. Czy wcześniej określiliście jak to ma wyglądać, czy też daliście zaproszonym muzykom wolną rękę pod już gotowe struktury?
Każdy miał wolność, a po naszej stronie zostawała tylko decyzja czy wykorzystamy dany patent czy też nie. Plan na gości był dużo szerszy. Chcieliśmy mieć m.in.wokale Magdy z Hetane czy Zosi z Obscure Sphinx, ale musieliśmy z niektórych planów rezygnować. W przeciwnym razie chyba nigdy byśmy tego materiału nie wydali (śmiech).
Dodatkiem do płyty CD jest utwór w postaci mp3. To remiks „Take 1” autorstwa The Bumelants. Czy są plany, aby takich remiksów powstało więcej?
Tak, powstał już drugi autorstwa Tomka Mądrego z A Sea Ov Smoke. Chcemy ciągnąć ten temat i zaprosić do współpracy jeszcze kilka osób. Może nawet wypuścimy ślady na zasadach Creative Commons i zobaczymy co z tego wyniknie.
Debiutujecie w katalogu Instant Classic. Czy to jedyna propozycja wydawcy, jaka wpłynęła do zespołu po pierwszym albumie „III-ia”? Czy współpraca z Debello Rec. przyniosła jakieś wymierne korzyści?
Instant Classic był najlepszą opcją, choć pierwotnie zakładaliśmy, że uda nam się “wbić” w katalog któregoś z większych wydawców w Polsce. Jakoś głupio myśleliśmy, że mogłoby nam to cokolwiek dać, a prawda jest taka, że lepiej być oczkiem w głowie małego wydawcy, niż nic nie znaczącym tytułem w trybach wielkiej machiny. Współpraca układa nam się wzorowo, na pewno będziemy ją kontynuować przy kolejnym wydawnictwie. Jeśli pytasz o Debello Records, cóż, poza ładnie zrobionymi płytami i koszulkami, zyskaliśmy niewiele (śmiech).
Sprzedaż plików mp3 wkracza w fazę dominującą, a CD staje się powoli zakupem dla kolekcjonerów. Decyzja o wydaniu nowej płyty także w formie elektronicznej wydaje się być zatem bardzo słuszna. Jaki jest odzew na ten format?
Musiałbyś zapytać naszego wydawcy o szczegóły, ale na pewno CD sprzedaje się lepiej. MP3-ki powinny podziałać dobrze na tzw. Zachodzie, na to liczymy.
Czy jest szansa, że pojawicie się z większa ilością koncertów? Dotychczas nie graliście dosyć często na żywo, a nowy materiał powinien sprawdzić się doskonale.
Jak na muzykę, którą się zajmujemy nie graliśmy znowu tak mało. Dość fajnie się to kręciło po pierwszej płycie. Obecna stagnacja wynika nie z braku chęci z naszej strony, a z braku propozycji. Działamy wprawdzie na własną rękę, więc nie będą to oczywiście duże sztuki.
Poprzedni wokalista Ketha - Rafał Piotrowski - już chyba na dobre zadomowił się w składzie Decapitated. Nie szkoda Ci takiego gardłowego? Czy zachowały się utwory z „2nd Sight”, w których Rafał udzielał się wokalnie?
Decyzja o tym, że nagrywamy wokal jeszcze raz, ze mną, nie była podyktowana tylko faktem dołączenia Rafała do Decapitated. On nie do końca czuł, że głos w naszej muzyce powinien być trochę drugoplanowy. Nagrał świetne technicznie partie, bo to naprawdę wybitny wokalista, ale z drugiej strony były to partie, które zmieniły całe założenie płyty. Nagle muzyka stała się dodatkiem, a nam nie o to chodziło. Jeśli więc pytasz czy szkoda, że Rafał z nami nie śpiewa to myślę, że od obydwu stron usłyszysz odpowiedź “nie”. On jest w jednym z największych metalowych zespołów. My z kolei odzyskaliśmy pełną kontrolę nad tym co robimy.
Mam nadzieję, że nie podzielicie statusu Kobong, Neuma oraz Nyia i pod drugiej płycie słuch o Was nie zaginie. Macie w sobie wystarczająco dużo pasji, aby kontynuować działalność i komponować nowe utwory? Czy też będzie to w znacznej mierze uzależnione od przyjęcia „2nd Sight” na scenie muzycznej?
Gdyby reakcja publiczności była dla nas wyznacznikiem tego czy gramy dalej czy nie, zajęlibyśmy się zupełnie inną muzyką. Za miesiąc wchodzimy do studia rejestrować bębny na kolejny materiał. Tym razem będzie to ok. 17-minutowa EP-ka. Przyspieszamy mocno, chcemy ją wypuścić przed końcem roku.
Dziękuję za wywiad
[Marc!n Ratyński]