„Satin Panthers” to doskonały powrót Hudsona Mohawke. Mniejsze, zwarte formy to rzecz, która wychodzi mu niemal perfekcyjnie od pierwszej do ostatniej minuty. Tym bardziej że mamy tutaj z grubsza przegląd jego muzycznych fascynacji – od monumentalnego, syntezatorowego Octan na otwarcie, przez gęste, podszyte obfitymi basami Thunder Bay, hiphopowe Cbat czy genialne, funkowe All Your Love plus zamykający krążek, mocno ejtisowy Thank you. Szereg pomysłów wplecionych w zaledwie 17 minut muzyki jest skomponowany zręcznie, a Mohawke lawiruje między gatunkami z wyczuciem i precyzją. Najlepszy na imprezę. Nawet gdyby miał grać na okrągło tylko tę epkę.
[Jakub Knera]