Debiut tria AuAuA (Joanna Duda – rhodes, syntezator, Michał Bryndal – bębny, Maciek Szczyciński – bas) jest nagraniem koncertowym, co podkreśla efemeryczny, a priori niezamknięty charakter ich utworów. Brzmienie grupy osadzone jest w latach 70. i 80. – odwołuje się do elektrycznego funku, puszcza oko do soulu, disco i jazzu przełomu tamtych dekad. Klawisze brzmią perliście, raz ciepło, raz kwaśno, bas masuje jak należy, perkusja daje wyrazisty groove, od czasu do czasu przeplatany łamańcami dojrzanymi w muzyce elektronicznej. Żonglując nawiązaniami do melodycznych i kompozycyjnych klisz wspomnianych gatunków, płynąc na mocnym, czasami bezczelnie tanecznym rytmie, AuAuA grają jednak muzykę o silnie improwizacyjnym sznycie. Dlatego rejestracja materiału live była jak najbardziej słuszna, choć przebijające z tła oklaski można by sobie odpuścić – słuchacz sam się zorientuje, że słyszy dobrą i zaskakującą muzykę.
AuAuA momentami przywodzi na myśl odloty Medeski, Martin & Wood w elektrycznym wcieleniu, którzy jednak są bliżej jazzu i w ogóle nie interesuje ich epatowanie stylistycznymi szablonami. Nasze trio natomiast zdaje się czerpać wielką frajdę z dekonstruowania popkulturowych zapożyczeń (Justin vs. Michael, Teleturniej) i radosnych improwizacji. Całość uzupełnia dobry remiks Łukasza Borowieckiego, przenoszącego AuAuA w niskie, basowe rejony. Free-funk-disco? Czemu nie.
[Piotr Lewandowski]