Pierwsza odsłona współpracy Björk i Dirty Projectors miała miejsce w 2009 roku, kiedy na charytatywnej imprezie artyści wykonali wspólnie kilka nowych utworów Dave’a Longstretha. Krążące w Internecie filmiki nie pozwalają raczej uwierzyć w ten fakt, niż sensownie się o nim wypowiedzieć. Wydana cyfrowo “Mount Wittenberg Orca” pozwala na dużo więcej i też dużo więcej frajdy przynosi. Epka zainspirowana jest spotkaniem Amber Coffman (blond dziewczę w DP) z wielorybem, wokół doli wielorybiej rodziny się toczy i cały dochód z jej sprzedaży przekazywany jest na ochronę przyrody. Jakkolwiek pretensjonalnie by to nie brzmiało, epka przynosi ciut ponad 20 minut bezpretensjonalnej, opartej o wokale i delikatną sekcję rytmiczną, chwytliwej muzyki.
Bez artystowskich inklinacji, trzymając aranżacyjne zapędy na wodzy, Longstreth udowadnia, że potrafili malować nie tylko bohomazy, ale też ładne pejzaże. Na pierwszym planie są tu głosy, tworzące nie tylko melodie, lecz wręcz kompletną aurę i harmonię. Wokalny duet Amber i Angel sprawdzał się dobrze już na „Bitte Orca”. Tutaj jednak dostaje skrzydeł (Beautiful Mother), tworzy cudowne tło dla Longstretha (When the World Comes to an End) i wreszcie Björk – On and Ever Onward i Sharing Orb z Islandką na pierwszym planie to urzekające, wpadające w ucho piosenki.
Oszczędna formuła tej muzyki odstaje od dokonań obu stron współpracy. Czy stoi za tym krótki czas na jej przygotowanie, czy głębsza myśl – nie ma znaczenia. Ważne, że „Mount Wittenberg Orca” to sprawiająca wiele satysfakcji miniaturka artystów, którzy rzeczy spektakularnych i eksperymentalnych poszukują na co dzień. Tutaj są prostolinijni, ciepli i ujmujący.
[Piotr Lewandowski]