Toruński kwartet dość sługo kazał czekać na swoją debiutancką płytę, a - jak się okazuje - czekać było warto, a przynajmniej w pewnym stopniu. Muzycy Hotelu Kosmos przygotowali bowiem ciekawą propozycję rocka alternatywnego, z mocną dozą psychodelicznej nuty i gitarowego brudu. W całość, prowadzoną mocną linią basową doskonale wplatają się zagrywki na klawiszach i to chyba dzięki nim odczuwalny jest na "Wszystkich starych kobietach miasta" zimnofalowy klimat i pędzące na złamanie karku tempo inspirowane Joy Division czy hałasem z pod szyldu Sonic Youth. Dość długie czasowo kompozycje nie pozbawione są gitarowych eksperymentów, zmian tempa czy spójnego połączenia z umiejętnie wprowadzoną elektroniką. Dzięki tym wszystkim czynnikom powstaje mroczny klimat miasta nocą przez które pędzi się po licznych zapomnianych i opuszczonych miejscach czy ulicach.
I wszystko byłoby wspaniale gdyby nie warstwa liryczna, bo ta - mimo, że stworzona przez poetę Rafała Skoniecznego (mającego na swoim koncie tomik poezji) razi wręcz banałem czy metaforycznym grafomaństwem. Może brzmi to jakościowo lepiej na wieczorkach poetyckich, jednak w połączeniu z muzyką przegrywa z kretesem. Niektóre wersy i fragmenty piosenek zdają się przebrzmiewać bełkotem i brakiem jakiejkolwiek spójności czy sensu, którego odnalezienie jest wręcz niemożliwe z powodu licznych słownych mielizn i natłoku niby-metafor sprawiających, że liryka jest tutaj po prostu kiepska. Jednak poza nią, dla warstwy muzycznej zdecydowanie warto sięgnąć po tą płytę, bo to porządnie przygotowana porcja gitarowego rocka z psychodelicznym, fantastycznie wykreowanym klimatem.
[Jakub Knera]