Już okładka autorstwa Jeffa Gaithera mówi właściwie wszystko o zawartości "Assassins Of War". Pochodzący z Południowej Kalifornii Hirax wyciera sceniczne deski od ponad dwóch dekad. Muzycy nigdy nie zawojowali szczytów, nie dane im było też dołączyć do panteonu klasycznych wykonawców spod znaku thrash metal. Z przerwami większymi lub mniejszymi nagrywali i wydawali swoje płyty, by w ubiegłym roku powrócić recenzowanym właśnie minialbumem, który europejską premierę miał pod koniec marca 2007 za pośrednictwem rodzimej Selfmadegod Records. Nabuzowany wspomnieniami z drugiej połowy lat 80. Hirax może z powodzeniem trafić do miłośników pierwszych płyt Testament, Anthrax, D.R.I, czy nawet Slayer. Duch sprzed dwóch dekad pobrzmiewa szczególnie w rozkrzyczanym głosie Katona W. De Pena. Gitary tną równe riffy, ozdobione krótkimi acz wyrazistymi partiami solowymi. Brzmienie, choć tchnące prehistorią, nie razi, a wręcz idealnie pasuje do obrazu "Assassins Of War" jako całości. Hirax udanie łączy staromodny thrashmetalowy fundament z brudem hardcore'a. Taka mikstura to lekcja poglądowa dla wszystkich, którzy na nowo w XXI wieku odkrywają takie klasyki, jak choćby "Hell Awaits" czy "Seven Churches". Najjaśnieszy punkt tej ponaddwudziestominutowej produkcji? Zdecydowanie "Invasion" - pełen wokalno-gitarowego majestatu. W dobie perfekcjonizmu produkcyjno-nagraniowego najnowsza propozycja Hirax wydaje się być alternatywą dla współczesnej sceny. Bo choć oryginalności próżno tu szukać, "Assassins Of War" potrafi kilka razy zakręcić się w odtwarzaczu.
[Marc!n Ratyński]