Nie skończyłem żadnej szkoły muzycznej, więc się pewnie nie znam, niemniej jednak Radiev okazał się dla mnie zbyt ciężkostrawny. Nie urzekł też żadnym nowatorstwem, ani nie zapadł w pamięci po paru przesłuchaniach. Kilka niezłych momentów na całą płytę to mimo wszystko za mało. Najlepiej robi się wówczas kiedy z nieco przewidywalnej i nudnawej elektroakustyki, wyłania się noise'owy pazur i smakowita dawka post-rocka. Kto generalnie miał niewiele do tej pory do czynienia z elektroniczną i free-jazzową improwizacją powinien całkiem nieźle się bawić, bo propozycje Radieva są niezłe i trzymają poziom. Sprawiają jednak wrażenie odrobinę "tylko" ogranych. Od Pawła Cieślaka , Łukasza Lacha i Radka Bolewskiego - muzyków z wykształceniem, doświadczeniem i talentem - oczekiwałem jednak czegoś więcej. Czegoś na miarę ruskiej kombinatoryki, której pewnie nie powstydziłby się rosyjski kompozytor i konstruktor syntezatorów - Leo Radiev, którego postać stanowi inspirację dla polskiego tria. Mogło być nowocześnie, oryginalnie i cholernie free. Jest natomiast ciężkostrawnie, bo nudno i za bardzo eksperymentalnie na siłę. Czekam jednak na krok następny - być może bardziej przyziemny. Jak na razie od transowych pochodów i ambientowych pejzaży nadmiernie wieje przekombinowaną abstrakcją.
[Tomek Doksa]