polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ETE Popup wywiad z Tomo Żyżykiem

ETE Popup
wywiad z Tomo Żyżykiem

Do tej pory funkcjonowali jako dwie odrębne struktury: był zespół Popup i producent ETE. Teraz połączyli swoje siły. 12 stycznia nakładem DeadlineRecords ukazuje się pierwszy album hybrydy o nazwie ETE Popup zatytułowany "Rekonstrukcje zdarzeń". A oto wywiad z wokalistą tejże, Tomo Żyzykiem.

Wszystko, czyli współpraca zespołu Popup i ETE, zaczęło się od jednego numeru...

To my wyszliśmy z tą inicjatywą. Znałem już ETE wcześniej, mieliśmy razem taki projekt Radiolinia. To wyglądało tak, że daliśmy mu ślady do piosenki "Czastko". Po jakimś czasie otrzymaliśmy bardzo fajny utwór.

Remiks?

Tak, to było jeszcze na zasadzie remiksu, ale pokazywało berdzo świeże spojrzenie ETE na naszą muzykę. To nawet zagrało gdzieś w radiu. I otworzyło pomysł na zrobienie czegoś więcej. Już po drugim utworze, za który zabrał się ETE, nie mieliśmy wątpliwości, że tu się dzieje coś więcej niż zwykłe remiksowanie kawałków. ETE stał się kimś w rodzaju producenta płyty. Dwutorowo zaczęliśmy produkować album, dla którego punktem wyjścia były zapisy kompozycji zrobione przez nas. Czyli z jednej strony był ETE, który pracuje dużo szybciej niż zespół. No i my, Popup, który tak naprawdę jest w połowie płyty.

Czy utwór "Czastko" wszedł na płytę?

Tak, tylko że generalnie numery zmieniły swoje tytuły. To dlatego, że nie traktujemy ich już jako remiksów, lecz jako samodzielne kompozycje. Nowa wersja "Czastko", która jest na płycie, nazywa się "Czas na wszystko". Ta kompozycja jest akurat jeszcze w miarę zbliżona do oryginału, ale już w kolejnych utworach ETE nie tylko zmienił oblicze muzyczne, ale też sens kawałków. Mając do dyspozycji pełen zaśpiewany przeze mnie tekst potrafił wybierając odpowiednie wersy zmienić jego puentę i nawet przekaz. ETE pokazał mi, że nie ma sensu silić się, jeśli już nic nowego nie ma do powiedzenia, na kolejne frazy zwrotki, mówienie o tym samym. Pokazał mi też, że można napisać na bazie moich słów tak naprawdę nowy tekst. Tak jak można stworzyć zupełnie nową muzykę na podstawie istniejących już utworów. Dlatego to nie są remiksy. Powstał nowy zespół, ale na zasadzie korespondencyjnej. Dopiero niedawno pierwszy raz cały zespół spotkał się z ETE. Niektórzy wcześniej znali go tylko z opowiadań, bo to jest taki bardzo zamknięty człowiek.

Jak w takim razie wyglądała wasza współpraca? Na przykład kwestia wyboru materiału - czy to należało do was, czy do niego?

Różnie to było. Zespół samodzielnie tworzył kompozycje nowych utworów, cały czas ETE dostawał ich ślady. Ale było też tak, że czasami się dopominał o jakieś piosenki. Mówił: "Dajcie mi ten! To jest najlepszy numer jaki macie, bardzo chcę go zrobić!" Potem współpraca z ETE zaczęła wpływać na nas samych. On jakby otworzył horyzonty myślowe reszty zespołu, który był mocno osadzony w rockowym graniu. Narodziły się zupełnie nowe rzeczy w samym zespole. To fajnie płynnie zadziałało. Taka koniunkcja.

Zmieniło to wasz tryb pracy?

Tryb pracy był taki sam, ale otworzyło to na eksperyment resztę muzyków. Potem, kiedy robiliśmy jakiś nasz numer, to mówiłem: "Zrób to tak jak ETE tam zrobił, on tak fajnie powycinał pojedyncze samogłoski. Moglibyśmy tak zakończyć". Już wtedy zaczynały się nawiązania do tego, co pojawiało się w remiksach. Wszyscy czekali na kolejne kompozycje ETE. Słuchali i emocjonowali się.

ETE zaistniał też na zrobionej przez Was wspólnie płycie właściwie jako multiinstrumentalista.

To jest w ogóle najciekawsze w tym wszystkim. Odkrył nam jak to robił od kuchni przy okazji spotkania. Na przykład mówił: "Najbardziej to się namęczyłem z numerem "Chtoniczna dusza". Macie tam wszystko: mikser do kawy, folię, herbatę macie użytą, jakieś puszki." I faktycznie on nie jest solówkarzem. To też nie polega na tym, że on na przykład na akordeonie potrafi grać jak magik. Prawdopodobnie nie zagra żadnego konkretu tak jak wojskowy grajek. Ale znajduje bardzo nietypowe zastosowania dla instrumentów. Dla niego w zasadzie wszystko potrafi być instrumentem. ETE jest maniakiem. Od lat nagrywa bardzo dużo rzeczy z radia, z telewizji i wykorzystuje to w utworach. Ostatnio nam się przyznał, że zbiera nagrania ze swojej sekretarki telefonicznej. Twierdzi, że są troszeczkę za bardzo osobiste, ale zawsze da się cos z tego wykorzystać. Na spotkanie z członkami zespołu przyszedł z mini dyskiem. Poprosił nas żebyśmy wszyscy jeszcze raz chórem zaśpiewali to "Na, na, na, na". Chciał nam zrobić niespodziankę, stworzyć jeszcze jedną wersje numeru "Na" - wielki chór nas samych śpiewających tę melodyjkę, która w sumie weszła wszystkim bardzo do głowy. Niestety to się nie udało, bo bateria w mini dysku się rozładowała.

Mówisz, że ETE pracuje szybciej niż Popup. Wiadomo, jest to żywy zespół. Ale generalnie powstawanie tego albumu trochę trwało, prawda? Czy to wynikało z tego, że byliście w różnych miejscach? Naliczyłam cztery studia, w których to było robione.

Tak naprawdę większość albumu powstała w czasie od marca zeszłego roku. Wcześniej to się dopiero rozpędzało. Najpierw "Czastko", potem minęło pół roku. Pojawił się remiks "Chtonicznej duszy", może jeszcze jakiś. Spotkaliśmy się potem w wakacje, nagraliśmy jakieś numery, ale nie daliśmy ich ETE. A potem znowu się spotkaliśmy, nagraliśmy numer, który nam się bardzo podobał i znowu się do niego zwróciliśmy. Zaczęliśmy pracować intensywniej. Bo wcześniej, jako Popup, rzeczywiście spotykaliśmy się tak hobbystycznie i robiliśmy pięć numerów na rok i graliśmy kilka koncertów.

Zwróciło moją uwagę, że ten projekt się specyficznie nazywa, bo to nie jest ETE i Popup.

Tak, bo nie podobało mi się to "i" ani "and". Także idzie to takim jednym tchem. ETE Popup, po prostu.

Ja to interpretowałam tak, że ma to podkreślić jedność muzyków w tym projekcie. Nie ma to jakiegoś głębszego znaczenia?

Chyba ma. Nie wnikałem dlaczego, ale nie pasował mi żaden znaczek między nami. Czyli chyba pasowało żeby powstała hybryda. Dla kogoś, kto nie zna Popupa to jest po prostu jedna nazwa - ETE Popup, czyli masz rację. Nie zastanawiałem się nad tym czemu, ale nie chciałem wprowadzać tego znacznika.

Oprócz ETE i Popupa na albumie pojawił się jeszcze gość. Jarex z Bakshishu zaśpiewał w numerze "Czas na wszystko". Skąd pomysł na to, by go zaprosić?

On w ogóle nie wiedział o projekcie ETE Popup, bo pojawił się tak naprawdę w piosence "Czastko" Popupa. A ten numer trafił potem w ręce ETE na zasadzie remiksu.

Znacie już jego reakcję na ten utwór?

Jemu bardzo się spodobał remiks "Czastko" - "Czas na wszystko". Wiadomo, Jarex jest związany z wykonawcami z kręgu reggae. Jest można powiedzieć profesorem w dziedzinie reggae. Nie raz nam pokazywał, że reggae ma różne oblicza. Bardzo lubi tez dub. Otwarty muzycznie człowiek. Bardzo polubił dubowa wersję - "Czas na wszystko (dub)". Ona tez się pojawia na płycie.

Wasz album - "Rekonstrukcje zdarzeń" to 10 piosenek, ale są to dość długie formy. Czy jest tak, ze w też w Popupie woleliście się nie ograniczać tą struktura piosenkową, tym trzy i pół minuty mniej więcej, czy to właśnie ETE wprowadził to rozciąganie utworów w czasie?

To ETE wprowadził. On faktycznie nie śpieszy się w tych swoich kompozycjach. Pozwoala temu dźwiękowi wybrzmieć. Nie boi się, że to zawieje nudą. Pokazał to przy okazji trzynastominutowego "Na". Ten utwór budzi się powolutku. W ogóle dla mnie ten numer jest tym, co najlepiej się udało w tej kolaboracji. To jest takie najbardziej ludzkie oblicze tej hybrydy. Ja bym chciał tak grać. Jak pojawi się druga płyta ETE Popup, to chciałbym żeby miała takie oblicze jak numer "Na".

Nazwa płyty pochodzi od tytułu jednej z piosenek - "Rekonstrukcje zdarzeń". Dlaczego akurat tak?

Chodzi o to, że to, co zrobił ETE to są jakby rekonstrukcje pewnych zdarzeń muzycznych, czyli pewnych piosenek, kompozycji. On faktycznie zrekonstruował, przebudował tę muzykę, dodając tam dużo swojego. Także ten tytuł jest bardzo wymowny. Ma wiele powiązań. Przedtem planowana była taka epka Popupu pod tytułem "Konstrukcje". W końcu nie wyszło, ale to tez miało być takie znaczeniowe nawiązanie. To ja wymyśliłem ten tytuł, na początku jako "Rekonstrukcje marzeń", bo ta płyta jest dla mnie marzycielska. Ale ETE sprzeciwił się temu sugerując, że to taki wydumany tytuł. Wtedy zaproponowałem "Rekonstrukcje zdarzeń", to wskazuje na taki bardziej kryminalny wątek. Jak to mówi ETE, takie śledztwo.

Płytę ETE Popup wydajecie nakładem waszego nowego wydawnictwa.

DeadlineRecords - "Zdążyć przed końcem muzyki". Nastawienie jest na wydawanie niewielkiej ilości płyt. Cztery premiery na rok. To nie jest wydawnictwo, które chce z tego żyć. Bardziej jakby wydawać prestiżowo bądź pomagać zaistnieć jakimś tam wykonawcom.

Powstało ono bardziej z chęci czy z konieczności?

Powstało z chęci i z konieczności. To jest świetna zabawa, bawienie się w wytwórnię. Nie wiem, co będę mówił za rok, ale dziś sprawia mi to dużo frajdy pomimo tego, że jest z tym dużo roboty. Natomiast z konieczności w tym sensie, że nie będziemy czekać kolejne pół roku na wydanie tej płyty gdzie indziej. Dużo lepszy efekt da wydanie jej samemu i poszukanie ewentualnie dystrybutora.

W którą stronę to wszystko teraz pójdzie? Popup nie będzie już tym samym co wcześniej, bo włączycie w jego strukturę ETE?

Zamierzamy kontynuować współpracę z ETE i on też chce kontynuować współpracę z Popupem. Tylko jest to jeszcze bliżej nieokreślone. Na pewno dalej będziemy działać jako hybryda ETE Popup. ETE będzie funkcjonował na zasadzie kompozytora i producenta. Wielu artystów tak pracuje za granicą. U nas w ogóle jest deficyt producentów. I to jest jedno. Na pewno chcemy też współpracować z ETE jako wytwórnia DeadlineRecords. A co z resztą? W którą stronę pójdzie Popup? Mam nadzieję, że w dobrą. Lekcja ze współpracy z ETE jest taka: Nie bać się eksperymentów. Nie bać się poszukiwań.

[Aśka Strutyńska]

recenzje Ete Popup w popupmusic