polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
COLDCUT Sound Mirrors

COLDCUT
Sound Mirrors

Zbliżając się do dwudziestu lat istnienia zespołu i w osiem lat po premierze "Let Us Play", płyty będącej kamieniem milowym dla Ninja Tune i wskazującej, że za pomocą adapterów możliwe jest tworzenie nie tylko imprezowych setów, lecz także rozbudowanych i dramatycznych kompozycji, Coldcut powraca do aktywności płytowej. Kilkuletnią przerwę wydawniczą Jonathan Moore i Matt Black - pionierzy VJ-ingu - poświęcili głównie na działania audiowizualne, jak udźwiękowienie instalacji w galeriach, a często także polityczne, jak projekt "Re: volution" z okazji wyborów w Wielkiej Brytanii czy Coldcut vs TV Sheriff związany z kampanią prezydencką w Stanach w roku 2004 - przecież polityczny, antysystemowy przekaz zawsze był wyróżnikiem Coldcut. Projekty te przewijają się na "Sound Mirrors", płyta jest jednak przede wszystkim najbardziej "piosenkową" w karierze zespołu, wręcz zaskakuje konwencjonalnymi konstrukcjami utworów - mistrzowie karkołomnych didżejskich ekwilibrystyk ukazują się zdecydowanie bardziej jako producenci, angażując szereg wokalistów, sięgając po szeroką gamę stylistyk, nie burząc jednak gatunkowych konwencji. W efekcie otrzymujemy płytę może aż za bardzo różnorodną, jednak nasyconą porywającymi pomysłami i przynoszącą zniewalające, przebojowe patenty. I totalnie, totalnie dopracowaną.

Paradoksalnie, charakterystyczny dla zespołu żywioł gramofonowej metody jedynie gdzieniegdzie przebija się przez perfekcyjną produkcję. Zaczynając podróż od pełnych rymów: pulsującego funkiem i hip-hopem Everything Is Under Control, na którym słyszymy Johna Spencera oraz Mike'a Ladd (od dawna nie występującego w tak wyraźnie hip-hopowej konwencji), przez zwiewny dancehall True School z genialnym Roots Manuvą, przez Aid Dealer po muzyczny pejzaż Mr Nichols wzbogacony o monodeklamację Saul'a Williams'a, Coldcut dociera też w rejony bardziej rozśpiewane. Man in the Garage czy Walk the Mile to chyba najbardziej popowe utwory w karierze zespołu, wyprodukowane bardzo "nowocześnie", zaciągające odpowiednio r'n'b żywcem nadającego się do MTV i housem. Stricte elektroniczne są natomiast Boogieman, This Island Earth i przede wszystkim Just for the Kick, które choć w oderwaniu od otoczenia są atrakcyjne (totalnie taneczno-klubowy Just for the Kick i przede wszystkim nie pozwalający usiedzieć w miejscu This Island Earth z udziałem Mpho Skeef, znanej choćby z ostatniej płyty Us3), wprowadzają zbyt duży eklektyzm, szczególnie w zestawieniu z otaczającymi je wyciszonymi utworami instrumentalnymi.

Coldcut stara się czerpać z tak wielu źródeł jak to możliwe i udowadnia, że płynnie porusza się w olbrzymim spektrum gatunków, wystawiając słuchacza na kanonadę najróżniejszych bodźców. W rezultacie "Sound Mirrors" mocniej przywodzi na myśl płyty UNKLE niż "Let Us Play". Uczciwie należy przyznać, że duet wychodzi z próby zmierzenia się z popową konwencją obronną ręką, oferując album, na którym praktycznie każdy utwór to potencjalny hicior. "Sound Mirrors" to pierwszorzędna produkcja, ciekawe brzmienia i nieustanna przebojowość, równocześnie jednak jest to płyta złożona z miriady oderwanych od siebie pomysłów, z których każdy został potraktowany z nawet za dużą uwagą i perfekcją. Wymarzona, dopięta na ostatni guzik pozycja na imprezę, jednak ciężar gatunkowy nie ten co "Let Us Play". Bardzo dobra płyta, wskazująca, że Coldcut A.D. 2006 to kapitalni producenci, o obliczu odmiennym niż nieokiełznani wizjonerzy sprzed dekady. Super piosenki, ale do historii panowie Black i Moore przejdą jednak dzięki innym swoim dokonaniom.

[Piotr Lewandowski]