Szwedzi z Soilwork powracają na scenę z szóstym albumem "Stabbing The Drama". Jedenaście perfekcyjnie zagranych i wyprodukowanych utworów, w których precyzja i dokładność stanowią wartości nadrzędne. Soilwork znany jest z bardzo melodyjnego, gitarowego rzemiosła. Na "Stabbing..." gitary tną równie mocno, jak na poprzednich albumach. Brakuje jednak jakiegoś nowego spojrzenia, nowej perspektywy. Może to wina zbyt sterylnego brzmienia, a może objaw zjadania własnego ogona. I nie pomogą tu nawet do bólu melodyjne wokale Björna Strida ("The Crestfallen", "If Possible"). Sądzę, że "Stabbing The Drama" nie wyniesie zespołu na wyższy szczebel, nie spowoduje też zapewne nagłego przypływu nowych fanów. Z drugiej strony to nie jest zła płyta, może czasem zbyt zachowawcza, lekko ograniczona stylistycznie, ale jednak zagrana drapieżnie i przebojowo. To ostatnie określenie wcale nie jest przesadzone. O melodyjnych partiach Strida już wspomniałem. Do tego trzeba jeszcze dodać samą budowę kompozycji, opartą na dynamicznych zwrotkach i czasem przesłodzonych refrenach. Z całości wyróżniłbym "Fate In Motion" za kompozytorski luz i "Blind Eye Halo" za testamentową agresywność. Reszta trzyma poziom, ale czy to wystarczy... Do tej pory największym sentymentem darzę czwarty album Szwedów - "Natural Born Chaos". W 2002 roku był to strzał perfekcyjny w każdym calu. Album kompletny, pełen świeżości, eklektyzmu, zawierający w sobie to, co najlepsze w heavy, speed, death metalu. I do tego okraszony przestrzenną produkcją samego Devina Townsenda. To robiło wrażenie. Ba, robi nawet do dziś. A "Stabbing..." jest tylko dobrym albumem zespołu, który kiedyś nagrał "Natural Born Chaos".
[Marc!n Ratyński]