polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Maroons Ambush

Maroons
Ambush

Składy związane z wytwórnią Quannum niejednokrotnie grywały wspólne trasy i w ten sposób MC Lateef the Truth Speaker przez długi czas spotykał się muzycznie z Chief Xcel, czyli producentem Blackalicious. Nareszcie jest tej znajomości namacalny rezultat, czyli wspólny album wydany pod egidą Maroons przez punkowy Epitaph. Proszę mnie nie zmuszać do określenia, jaki styl ma ta płyta. Teoretycznie jest to hip-hop, skoro spotykają się tak renomowani przedstawiciele gatunku i bazują na samplach, ale z drugiej strony, muzycznie Maroons stoją w jednym szeregu z kapelami funkowymi, wokale rozbujane i rozśpiewane, jak chyba nigdy dotąd w wykonaniu tych artystów, a liryka nasycona przekazem i treścią, jak nie przymierzając płyty Marvine'a Gaye'a. Panie i panowie, stało się, muzyka czarnych ponownie jest w stanie zająć się kwestiami politycznymi z polotem, a nie z przygnębieniem. Właśnie odwołanie do Marvin'a Gaye i jego zawsze aktualnego pytania "What's going on?" wydaje się być odpowiednim punktem odniesienia. "Ambush" to inteligentny i pełen wrażliwości album przepełniony pokojem i troską, który zarazem nie pozwala usiedzieć w miejscu. Chyba od czasu ostatniej płyty Poets of Rhythm nie słyszałem tak udanego odniesienia do funkowej stylistyki, mimo, że w detalach odmiennego. Naprawdę, wspaniale jest obcować z muzyką, gdzie społecznie ugruntowana treść podawana jest tak, że ciało samo zmuszone jest do pląsów. Lateef i Chief Xcel wiedzą, że najważniejszy jest przekaz pozytywny, że narzekaniem nic nie wskórają.

Poza tym, Maroons to o wiele więcej niż spotkanie Blackalicious z Lateef'em, ponieważ właściwie jedynie Best of Me przywodzi na myśl dokonania Blackalicious - pewnie dzięki udziałowi Gift of Gab. Takie numery jak tytułowe Ambush, Matter of Time, If albo Lester Hayes to istny dynamit brzmienia: żywej perkusji, basu, gitar, a nawet fletu. Co więcej, struktura kompozycji nie jest dla hip-hopu typowa: mamy do czynienia z instrumentalnymi partiami jak z najlepszych funkowych albumów, solówkami nadchodzącym po drugim refrenie jak w typowych piosenkach, a nie kawałkach hip-hopowych. Dokonania wokalistów to jeszcze odrębny powód do zachwytu: głos Lateefa przepełniony jest pozytywną energią i wibruje po prostu wspaniale. Do tego dochodzą gościnne partie kobiece i innych raperów, które jedynie wznoszą tę doskonałą muzykę kolejny poziom. Dlatego jeżeli pojawiły się jakieś udane płyty zainspirowane rządami Busha, to "Ambush" należy do najlepszych z nich. Jest to naprawdę nowa jakość, stanowiąc równocześnie odwołanie do najlepszej tradycji czarnej muzyki. Uwielbiam płyty, których największą wadą jest zbyt krótki czas trwania.

[Piotr Lewandowski]