polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
High On Fire Blessed Black Wings

High On Fire
Blessed Black Wings

Od jakiegoś czasu profil amerykańskiej Relapse Records kojarzy mi się tylko z wykręconymi szaleństwami w wykonaniu The Dillinger Escape Plan, The End, Burnt By The Sun czy Cephalic Carnage. Stąd moje lekkie zdziwienie po przesłuchaniu "Blessed Black Wings". Charakterem ten zespół wpasował się w ogólną stylistykę wytwórni całkiem nieźle. Muzyka brudna, opatrzona przeraźliwie potężnym brzmieniem, łącząca w sobie postsabbathowe pochody, zadziorność Motörhead z zacięciem Slayer. Dominują średnie tempa, gardłowy, rozkrzyczany głos Matta Pike'a i wszechobecny ciężar kompozycyjny. Nie jest to ten sam przekaz co w Sleep - poprzedniem zespole Matta - ale ten charakterystyczny megalityczny dźwięk miażdży. "Blessed Black Wings" nie jest bynajmniej jakimś objawieniem. Bardziej przychylałbym się do stwierdzenia, że jest tylko kawałkiem plastiku w katalogu Relapse. High On Fire to twór porażający masywnością, a z drugiej strony wręcz topornością przekazu. Nie jest to "moja" muzyka, choć zawiera w sobie kilka patentów, które nawet lubię. Choćby ten pieczołowicie budowany niepokój czy grzmiącą sekcję rytmiczną. Mimo to, cały czas zastanawiam się, kto tak właściwie kupuje tego rodzaju płyty, na których oprócz ogranych już patentów wiele usłyszeć nie można. High On Fire to rzemieślnicy, którym ciosanie wychodzi na razie tylko od szablonu. Poza tym, wiem jedno, promo CD ładnie lata mi po przedpokoju i do odtwarzacza na razie wstęp ma zabroniony.

[Marc!n Ratyński]