polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
HOPE OF THE STATES  Lost Riots

HOPE OF THE STATES
Lost Riots

Bardzo udany debiut. A przecież wiele wskazywało na to, że zespół nie dokończy nagrań po samobójczej śmierci gitarzysty Jimmiego Lawrence'a w styczniu tego roku. Na szczęście zespół pozbierał się i wydał jeden z najlepszych debiutanckich krążków tego roku. A już na pewno jeden z najbardziej poruszających. Szczerze trzeba jednak przyznać racje tym wszystkim, którzy upierają się, przy zdaniu, iż Hope Of The States to taki Mogwai z wokalami. W obu grupach da się zauważyć te samo zamiłowanie do nieśpiesznie rozwijanych tematów gitarowych z niewielką dawką patosu aż po kakofoniczny finał. Oczywiście oblicze Hope Of The States poprzez swa piosenkowość jest nieco mniej chmurne. Czasem nawet - jak w przypadku piosenki "George Washington" - robi się wręcz radosne. Jednak najjaśniejszymi punktami płyty są utwory pełne skupienia i zamyślenia jak wspaniały, siedmiominutowy "Black Dollar Bills" czy otwierający album, instrumentalny "The Black Amnesias". Są momenty kiedy na tym dnie rozpaczy pojawiają się zabójcze melodie jak w singlowych "Enemies/Friends" i "The Red The White The Black The Blue". Ten pierwszy utwór ma w sobie dramatyzm godny The Afgan Whigs, zaś ten drugi zapada w pamięć na bardzo, bardzo długi czas. To chyba zresztą najlepszy utwór na płycie. W tych trzech i pół minutach zespół skondensował do maximum wszystkie swoje największe zalety: umiejętność budowania napięcia, pisania ciekawych tekstów i świetnych melodii oraz doprowadzenia gitar do stanu ostatecznego jazgotu. Szacunek budzi także użycie dodatkowych instrumentów jak smyki, pianino i banjo. Choć przyznam się szczerze, że chwilami ten instrumentalny przepych zbytnio "słodzi" i zmiękcza gitarowy atak. Osobiście wolałbym więcej tych mocniejszych numerów, wówczas płyta byłaby idealna. A tak to momentami ma się wrażenie, że zespół z jednej strony ciągnie w szaleńcze rejony The Cooper Temple Cluase a z drugiej strony wciąż nie gaśnie w nim miłość do - za przeproszeniem - anemii Sigur Ros. I tak z tego wychodzi Mogwai z wokalami. Ale o tym już było. I musze uczciwie stwierdzić, że jest to trochę niesprawiedliwe porównanie. Debiut Hope Of The States jest bowiem na tyle ciekawy, że zamiast wytykać inspiracje lepiej trzymać za nich kciuki. Bo nie zdziwiłbym się gdyby kolejna płyta okazała się prawdziwym arcydziełem.

[Marcin Jaśkowiak]