Jeśli 2016 rok był dla Camae Ayewa - znanej jako Moor Mother - punktem przełomowym, to z perspektywy trzech wydawnictw z ostatnich miesięcy, można go spokojnie nazwać rozgrzewką. Jej czerpanie z wielu estetyk, balansowanie na granicy słowa mówionego, rapu, ale też noise i elektroniki na Fetish Bones wydaje się punktem startu, który świetnie rozwijają trzy wydawnictwa, które współtworzyła w 2017 roku.
Camae w wielu wywiadach podkreśla, że free-jazz jest dla niej ważnym punktem odniesienia - przede wszystkim ze względu na swobodę, ale też flow klejenia różnych spontanicznych pomysłów w całość i tworzenie spójnego muzyczno-lirycznego przekazu. Stąd najjaśniejszym punktem wydaje się debiutancka płyta zespołu Irreversible Entanglements, którego genezą był spontaniczny koncert (poza Camae w składzie znalazł się saksofonista Karl Neuringer i kontrabasista Luke Stewart) podczas wydarzenia Musicians Against Police Brutality po zabójstwie Akai Gurley’a przez nowojorską policję. Kolejny raz zespół powiększony o trębacza Aquilesa Navarro i perkusistę Tchesera Holmesa spotkał się aby zarejestrować materiał. Kłębiącą się między nimi spontaniczność czuć od razu - frywolna perkusja Holmesa doskonale splata się z wykrzykiwanymi tekstami Camae, która niczym wieszcz komentuje bieżącą sytuację polityczno-społeczną. Towarzystwo dęciaków i pulsujący cały czas bas Stewarta świetnie narzucają tempo tej mocno rewolucyjnej i sugestywnej muzyce. Irreversible Entanglements mają punkowy charakter i surowość, najważniejsza jest chwila, spontaniczność i bezpośredni przekaz. Jazzowa improwizacja pokazuje swoje możliwości w dialogowaniu z głosem, a także pole jakie stwarza do tego typu formowania myśli: szczerą, sugestywną, a jednocześnie trafiającą w sedno. To granie pełne złości, wykrzykiwania prosto w twarz, pełne wypluwanych słów i społecznego aktywizmu, gdzie równoległe znaczenie ma muzyka i tekst.
Nagrane już jako Moor Mother z Mental Jewelry Crime Waves jest sześcioutworowym wydawnictwem i sytuuje Camae w bardziej elektronicznym (”Hardware”), rozbujanym terytorium. Produkcja jest tutaj zagęszczona, czasem wyłania się wyrazisty bit, kiedy indziej kompozycja (“Death Booming”) snuje się ospale, ale wciąż to właśnie głos wydaje się najważniejszy. MJ buduje zwartą strukturę utworów, raczej w dosyć abstrakcyjnej formie - czasem surową i oszczędną, a kiedy indziej wyraźnie podkreślając połamany czy pędzący rytm, który służy Moor Mother do snucia quasi-raperskich analiz, wypluwanych spontanicznie. Muzyka jest tu mroczna, industrialna i gęsta od elektronicznych pomysłów. Bliska zakątkom penetrowanym przez Dälek czy Techno Animal Kevina Martina. Jednocześnie duet zachowuje świetny flow, przede wszystkim za sprawą produkcji, ale też potencjalnego przebojowego charakteru utworów, które zachowują klubowy sznyt albo i czerpią z motywów obecnych w parkietowej elektronice.
The Motionless Present, najbardziej osadzone w charakterystycznym języku MM, wymyka się prostym klasyfikacjom. Oczywiście ciężko jest nie patrzeć na wydawnictwo przez pryzmat Fetish Bones z którym ma z resztą wiele elementów wspólnych - wielowątkowa narracja, kolaż w warstwie konstrukcyjnej splatający się z tekstami Camae. Tym razem nie są one wykrzykiwane i skumulowane, a wręcz często artystka cedzi je bardzo oszczędnie, jako wypowiedzi, monologi skierowane w stronę odbiorców. Moor Mother buduje tutaj płynny krajobraz dźwiękowy, przeplata ze sobą różne źródła dźwięku i nagrania, obrazuje nagromadzenie informacji, w którym ambientowy chłodny spokój przeplata się z medialnym hałasem - wszystko plącze się w jedno, tworząc wielowarstwowy pejzaż dźwiękowy. To dźwiękowe słuchowisko ma lekki posmak horroru i kojarzy mi się z Miseri Lares Valerio Tricoli - tutaj również opowieść pełna jest różnych dźwiękowych interwencji i ornamentów. Dynamika utworów ma szeroką rozpiętość i dzieje się tu bardzo dużo - od wokaliz na tle ambientowych warstw po industrialny marsz w “Earthquake Hymn”. To muzyczna samplodelia, której - zgodnie z tytułem - przysłuchujemy się w bezruchu, a artystka przedstawia kolejne dźwiękowe obrazy, fantasmagorie czy pełne złości afrofuturystyczne opowieści. Są bardziej lub mniej abstrakcyjne, ale płynne i znów zachowujące flow czy free-jazzową otwartość charakterystyczną dla wszystkich działań Camae Ayewa.
[Jakub Knera]