Trasy grane bez pretekstu nowo wydanej płyty to czasami najlepszy sprawdzian dla zespołu, weryfikacja jak z upływem czasu broni się jego muzyka. Taka tegoroczna europejska trasa potwierdziła wielkość i wyjątkowość Neurosis. Setlistę można nazwać przekrojową, skoro obejmowała utwory od Times of Grace po ostatni album. Jednak przede wszystkim fascynowała jej rozwijająca się z czasem dramaturgia - od powolnego, nawet sennego początku intensywność koncertu stopniowo wzrastała do obłędnej, apokaliptycznej kulminacji w postaci "Stones from the Sky". Brzmienie było doskonałe, emocje autentyczne a determinacja zespołu jak zwykle wysoka - Neurosis to zespół z epoki, w której jedynym sposobem by się przebić było granie koncertów i to procentuje do dziś. Wspaniały koncert.
Na otwierający wieczór Kowloon Walled City nie zdążyłem, a na temat YOB nie będę się wypowiadał krytycznie, bo irytuje mnie maniera wokalna Mike'a Scheidta. Brzmieli dobrze, zwłaszcza w wolniejszych, doomowych fragmentach, ale wokal mnie drażni i chyba się już do tego zespołu nie przekonam.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]