Fascynujący koncert, którego niekwestionowanym liderem był Debashish Bhattacharya. Hinduski gitarzysta pokazał nie tylko niewiarygodne techniczne umiejętności, ale przede wszystkim olbrzymią muzykalność i swobodę czerpania z wielu tradycji. Pierwszą część wieczoru stanowił koncert jego rodzinnego tria z córką wokalistką Anandi i bratem Subhasisem Bhattacharjee (tabla). Koncert rozkręcał się dość powoli, tak jakby muzycy się niezbyt słyszeli, ale nabrał kolorów. Najbardziej imponujący był moim zdaniem finał inspirowany flamenco i zagrany z nieprawdopodobną intensywnością. Część koncertu wypełniły utwory z płyty Anandi, w bogatszych aranżacjach, na żywo wspomaganych samplami z laptopa. To nie były złe utwory, ale nie budziły takiej ekscytacji jak te grane po prostu w trio - przy takiej klasie i wyobraźni muzyków, wiązanie ich samplami jest po prostu zbędne.
Drugą część wieczoru Debashish zagrał w trio z Wojtkiem Traczykiem i Hubertem Zemlerem. Było bardziej jazzowo, ale też transowo i motorycznie. I różnorodnie, zarówno pod względem barw, jak i nastrojów. Jesienią ukaże się płyta tego tria i zapowiada się bardzo ciekawy materiał.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]