Jeden z najciekawszych około-jazzowych amerykańskich debiutów 2016 roku. Kwartet Nowego Jorku prowadzi Amirtha Kidambi, śpiewająca i grająca na harmonium, a uzupełnia go saksofon sopranowy (Matt Nelson) i sekcja rytmiczna (Brandon Lopez i Max Jaffe). Na Holy Science składają się cztery utwory, tak jakby skomponowane z improwizacji. Wokal ma duże znaczenie, w pewnych utworach można nawet wyróżnić quasi-refreny, ale to nie są jazzowe piosenki – śpiew funkcjonuje na podobnej zasadzie jak w Fire! lub u Matany Roberts. W historycznym kontekście Elder Ones wpisują się w tradycję uduchowionego jazzu Coltrane’ów albo Pharaoha Sandersa, wykorzystują fundamenty rag i muzyki karnatyckiej, ale to naprawdę otwarta i świeża muzyka. Harmonium i wokalizy sprawiają, że hinduski wymiar tej muzyki jest pierwszoplanowy. Płyta jest też dobrze skonstruowana, kolejne utwory układają się we wspólną narrację, w której jest miejsce zarówno na momenty liryczne, jak na krzyk, na trans oraz abstrakcję. W tym właśnie aspekcie Amirtha kojarzy mi się z Mataną Roberts. Miałem szczęście widzieć Elder Ones na żywo w Stanach (w Europie jeszcze nie, żadnej trasy nie mieli) i tylko utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to jedna z najciekawszych nowych propozycji amerykańskiej sceny jazzowo-improwizującej.
[Piotr Lewandowski]