Druga kolejna (i trzecia w ogóle) nagrana w trio płyta Fire! jest bodaj najbardziej wyrazistą przeciwwagą dla huraganowego wcielenia pod szyldem Fire! Orchestra, czy nawet poprzedniej nagranej w podstawowym składzie płyty. She sleeps She sleeps to pejzaż tym razem w sporej przewadze akustyczny stąd kontrast z Without Noticing, obfitującym w pełne przesterów brzmienie, zauważalny jest z miejsca. Zwraca jednak uwagę nie tylko powrót Berthlinga do kontrabasu, którego miarowe frazy są jednym ze szczególnych rysów nadających charakter całej płycie, ale i spora powściągliwość, owocująca najbardziej kontemplacyjnym i stonowanym albumem Szwedów. To płyta bez fajerwerków, bez podkręcania tempa, ale odbiór i tak jest niesamowity, rzekłbym nawet, że im wolniej trio Gustafsson / Berthling / Werliin wymierza kolejne ciosy, tym emocje są potężniejsze. Największe wrażenie robią dwa najdłuższe utwory na płycie, rozciągnięte do posępnych kilkunastominutowych form. Spokojnej pracy sekcji w utworze tytułowym staje naprzeciw gorzki lament saksofonu, a zimne gitarowe frazy dokłada gościnnie Oren Ambarchi. Kwintesencją dyscypliny i powściągliwości jest kompozycja ostatnia, oparta na powolnym, marszowym tempie sekcji rytmicznej. Sporo tu ciszy, miarowych pojedynczych uderzeń i wymownych pauz - tak leniwie nie grało Fire! naprawdę chyba nigdy wcześniej i czuć dobitnie, że w tworzeniu tak przejmującej aury szwedzkie trio nie ma sobie równych. Wspaniały album.
[Marcin Marchwiński]