Obszar, na który w Czoczko wkracza Dominik Strycharski, to nie terra incognita - od kilku lat kaszubskie tematy eksploruje Olo Walicki, podążając w bardziej lub mniej piosenkowe formy. Płyta sekstetu to z kolei czysto akustyczny i instrumentalny pejzaż, który z tradycją rozprawia się śmiało, z bardzo dobrym efektem łącząc ludową melodykę i autorski sznyt, jaki (co zresztą oczywiste) sięga zdecydowanie nie tylko muzyki tradycyjnej, operując w hiperintensywnym, czasem szorstkim, ale też bardzo atrakcyjnym dla ucha języku. I o ile kaszubskie tematy potraktowane są w kilku miejscach dość łagodnie (vide trzy miniaturki grane w duecie fletu z klarnetem), to cała reszta gęsto, bardzo swobodnie zahacza o estetykę freejazzową czy wręcz orkiestrową, bo oparty na podwójnej sekcji rytmicznej zespół chwilami faktycznie brzmi jak bigband. Świetnymi momentami jest ta płyta wręcz naszpikowana - wciągają niepokojąco brzmiący "Rubin", wariacki, freejazzowy "Ametyst", skoczny i orkiestrowy "Szmaragd" czy kapitalny "Ametyst" w finale (którego zresztą główny temat melodyczny wykorzystywał na Kaszebe II Walicki). Żywioł ten ma dla odbioru całości znaczenie wyjątkowe, ujawnia przy tym olbrzymi potencjał składu, dobrze wyczuwalny już na płycie, w wersji live obecny niemal jak na dłoni. Fajnie byłoby, gdyby został on jeszcze wykorzystany.
[Marcin Marchwiński]