Pierwszym koncertem Vijaya Iyera, jaki widziałem, był występ Wadada Leo Smith Golden Quartet na WSJD 2009. To był dobry kwartet. Ubiegłoroczny album w duecie był chyba pierwszą od tamtego czasu współpracą obu muzyków. Podobnie jak w kwartecie, Iyer oprócz fortepianu sięgnął po instrument elektryczny, a konkretnie Rhodes i elektroniczne ornamenty. Muzyka duetu okazała się dużo bardziej wyciszona niż ogólnie była muzyka kwartetu - nie jest to niespodzianką. W Żaku panowie zagrali nieprzerwaną godzinę muzyki oraz zwięzły bis. Skupiony, oszczędnie dozujący dźwięki i pauzy. U Iyera swoisty redukcjonizm od dawna był obecny, przy niemal medytacyjnej grze Smitha nabrał jednak nowego wymiaru. Nawet jeśli poszczególne zagrania były improwizowane, to z kompozycyjnym zamysłem. Bardzo udany start nowego koncertowego roku.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]