polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Adam Gołębiewski In Front Of Their Eyes/Pool North

Adam Gołębiewski
In Front Of Their Eyes/Pool North

Wydane niemal w tym samym czasie dwie solowe płyty Adama Gołębiewskiego ciekawie ukazują jego kształtowanie muzycznego języka i budowanie dźwiękowej formy. Poznański perkusista wykorzystuje bębny i towarzyszący im zestaw perkusjonaliów oraz różnej maści przedmiotów, które są w stanie intrygująco poszerzać muzyczną dźwiękosferę. 

In Front of Their Eyes jest wydany przez Galerię Arsenał i nie jest to typowy formalnie album, ale instalacja, jeśli nie nawet dźwiękowy performance, w którym Gołębiewski rozprawia się ze swoim instrumentem. Jego zasadniczym trzonem jest instalacja – fantom głowy ludzkiej z zestawem wbudowanych mikrofonów binauralnych. Cel tego posunięcia to próba jak najwierniejszego odtworzenia tego jak brzmiałby bęben, gdyby głową przebić jego membranę i zajrzeć do środka. Dźwięk nie został poddany jakiejkolwiek postprodukcji, dlatego to co słychać jest bardzo surowe, szorstkie i metaliczne. Gołębiewski wykorzystując kolejne przedmioty bada możliwości swojego floor toma, praktycznie w ogóle nie wykorzystując go w standardowy, perkusyjny sposób. Szereg przedmiotów, którymi szura, pociera, uderza lub po prostu masakruje swój instrument, znajdziemy na zdjęciach w bardzo ładnie wydanej oprawie graficznej do płyty. Gołębiewskiego interesuje sonoryzm ale w ekstremalnej niemal odsłonie w postaci gęstych metalicznych, a czasem nawet basowo brzmiących dronów. Industrialne brzmienie pełne jest mikrodźwięków, żywych reakcji instrument, eksploracji tego jak wybrzmiewa jego każdy element. Muzyk w katorżniczy wręcz sposób próbuje instrument okiełznać, przekazując słuchaczowi bezpośrednio efekty tego przedsięwzięcia. Selektywne brzmienie obajwia szerokie spektrum dźwięków – tych przeciągłych, powstałych przy kontakcie z membraną, szeleszczących gadżetów, stukania, szmerania, łamania i pękania. Kocioł Gołębiewskiego jest żywą materią, w której zebrany dźwięk ulega kumulacji, co najlepiej słychać w drugiej części kompozycji numer dwa gdy brzmi jak walec, który zbiera ze sobą wszystkie dźwięki-śmieci, noise przedmiotów znalezionych, wykorzystanych do tworzenia gęstej sonosfery. Przypomina mi to troche rezonujący album “Moulins” Tomasza Krakowiaka – płyta Gołębiewskiego ma w sobie jakiś wewnętrzny, podskórny niepokój, który drąży przez kolejne, narastające minuty. Pozbawione miękkości nagranie brzmi z jednej strony w bardzo odhumanizowany sposób, a z drugiej szalenie wręcz ludzko poprzez spotkanie jednostki z materią, brzmieniem przedmiotu i poszukiwaniem jego sonicznych właściwości.

Pool North w porównaniu do poprzedniczki jest wydawnictwem bardziej klasycznym pod względem formy – to album z siedmioma kompozycjami, których celem jest eksponowanie kolejnych pomysłów Gołębiewskiego lub też jego metod badawczych instrumentu. Bardziej klasyczne jest też instrumentarium – nie jest to jedynie kocioł, ale cały zestaw perkusyjny i towarzyszące mu przedmioty, które muzyk wykorzystuje to grania na instrumencie. Utwory to wynik dwóch akustycznych sesji improwizowanych, zarejestrowanych w marcu i sierpniu ubiegłego roku. Tutaj celem jest zaprezentowanie pomysłów i możliwości perkusji w bardziej spokojny, wydawałoby się zaplanowany sposób. Chociaż perkusista również działa w sposób intuicyjny, prezentuje szersze, a jednocześnie bardziej przemyślane i ułożone spektrum brzmienia. Jest więc miejsce na szuranie metalowymi elementami po membranie bębna, co powoduje frapujące basowe pasma; perkusista szerzej eksploruje możliwości talerzy, grając na nich pałeczkami lub pocierając o nie kolejnymi perkusjonaliami, przedmiotami lub czasem modyfikując instrument. Kolejne utwory to następujące po sobie – niekoniecznie chronologicznie – stadia “wykorzystania” bębnów. Gołębiewski nie szuka melodii, interesuje go faktura i to ja kolejne elementy zestawu mogą wybrzmieć, nawet wtedy gdy uderzy się w miejsce, do tego celu nie przeznaczone. Efektem jest fascynująca dźwiękosfera – spontaniczna, ale bardziej zaplanowana, nie nastawiona na okiełznanie i niszczenie instrumentu, ale twórcze penetrowanie jego audialnych możliwości. Widziałem koncert Gołębiewskiego na żywo i paradoksalnie słuchanie materiału, bez otoczki wizualnej sprawia mi wiecej radości. Chociaż niejednokrotnie na usta ciśnie się pytanie, z czego muzyk akurat korzysta, jakie przedmioty bierze na warsztat i którą część bębnów eksploruje, zredukowanie odbioru do fonii, pozwala lepiej skoncentrować się na jego wybrzmiewaniu, specyfice dźwięków i efektownym mikrointerwencjom. Bardzo intrygujący materiał.

[Jakub Knera]