Kompozytorsko-piosenkowy rozdział w twórczości Michała Górczyńskiego, nazwany cyklem „muzyka do języków” i otwarty rok temu bardzo udanym albumem z utworami śpiewanymi w jiddysz, dopisuje kolejne spotkanie tria Malerai (MG, Dagna Sadkowska i Mikołaj Pałosz) w składzie ponownie poszerzonym o zaproszonych gości. Tym razem z japońskim wsparciem gitarzysty Kazuhisy Uchihashi i wokalistki Mayi R, śpiewającej tutaj w większości poezję Nietschego. I rozwija się ten rozdział imponująco.
Nominalnym liderem (i autorem większości muzyki) jest Górczyński, jego kreatywność i wyobraźnia jest wyjątkowa, ale Utsuroi to również efekt kapitalnej zespołowej współpracy, jak i doskonałej symbiozy materii instrumentalnej z wokalną. Ich wzajemna interakcja przynosi wciągające, żywe i barwne kompozycje, oparte o piosenkę, ale jednocześnie mocno powykręcane, z ciężko uchwytną strukturą, właściwym dla Górczyńskiego pierwiastkiem szaleństwa oraz co chwila dającej o sobie znać swoistej dziwaczności. Ogarnąć cały (niekrótki) album za pierwszym razem niemal nie sposób, to płyta sporo trudniejsza od swej poprzedniczki i wymagająca większego skupienia, ale wędrówka przez ten aranżacyjny gąszcz sprawia jeszcze więcej przyjemności. Wspomniany element szaleństwa sprawdza się tu świetnie, a przenikanie się piosenkowej zwiewności (od zadumy po rytmiczny groove i wręcz przebojowe fragmenty), quasi-improwizowanej szorstkości, dyskretnych dźwiękowych eksperymentów, a nawet fragmentów nagrań terenowych przynosi porywającą i ultraintensywną muzykę. Z jednej strony lekką, kojącą, z drugiej mającą w sobie niemało zwichrowania, gdzie indziej gorzkiej nostalgii. Wspomniałem o piosenkach, ale pytanie, czy to najwłaściwsze określenie, jeszcze wyraźniej niż przy pierwszej płycie tego cyklu pozostaje otwarte. Pewnie dlatego słuchaniem Utsuroi znudzić się trudno, a jedno podejście nie przyniesie pełnego w niej zasmakowania. Świetna, błyskotliwie zagrana płyta i wypada tylko się cieszyć, że przed triem kolejne plany.
[Marcin Marchwiński]