polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Noel Akchote & Mikrokolektyw Noel Akchote & Mikrokolektyw

Noel Akchote & Mikrokolektyw
Noel Akchote & Mikrokolektyw

Okazjonalne rozszerzenie składu Mikrokolektywu o dodatkowe ogniwo mogło zdawać się kwestią czasu. Zespół okrzepł, wydał w sumie trzy płyty i nie tyle doszedł do ściany, co powoli docierał do stanu, w którym energia ograniczonego bądź co bądź składu mogłaby domagać się uzupełnienia tudzież twórczego kontrapunktu. Z drugiej strony Artur Majewski i Kuba Suchar na przestrzeni lat ostatnich nie stronili od udzielania się w różnych innych projektach, chociażby dwóch znakomitych kwartetach, które zasilali wspólnie: jednego z Joshua Abramsem i Lisą Alvarado (doczekał się jedynie wcieleń koncertowych), drugiego z Anną Kaluzą i Rafałem Mazurem, w tym przypadku z efektem w postaci wydanej w Clean Feed płyty Tone Hunting. Żaden z nich nie funkcjonował pod szyldem Mikrokolektywu (choć czysto muzyczne aspekty nie dawały zresztą ku temu powodu) i można było sądzić, że duet pozostanie suwerennym organizmem, sprawdzonym i działającym w oparciu o tylko własne doświadczenia, a wszelkie kooperacje, jak te wspomniane powyżej, będą działy się już poza nim. Spotkanie z francuskim gitarzystą Noelem Akchote rozwiało te przypuszczenia, ale też dość mocno wzmogło oczekiwania i może to one sprawiły, że efekt – choć z pewnością nie jest porażką – trudno uznać za wybitnie wyjątkowy.

 

Rezultatem tego spotkania jest bodaj najbardziej introwertyczna i abstrakcyjna pozycja w dorobku wrocławskiego duetu, którą faktycznie bardziej jako formułę "Mikrokolektyw +" rozpatrywać należałoby jako nagranie osobnego, niezależnie funkcjonującego tria. Zwłaszcza, że śladów muzyki duetu nie odnajdujemy tutaj zbyt wiele. To trudna do uchwycenia całość, która nie czaruje melodiami, wciągającym rytmem, nie pozwala zbyt bardzo na zachowywanie jej dźwięków w pamięci. W sporym stopniu zdaje się być spontanicznym strumieniem pomysłów trójki elokwentnych, otwartych muzyków, bystrze trzymaną w ryzach, nie wychodzącą słuchaczowi na przeciw improwizacją, a sama płyta jest w tym przypadku dokumentem, zapisem ciągu zdarzeń. Ulotność, urywana narracja, ograniczenie efektów jedynie do lekkiego miejscami pogłosu trąbki czynią z nagrania rzecz niespektakularną, niebłyskotliwą, będącą dla słuchacza sporym wyzwaniem. Spodziewałem się nieco więcej po Akchote, który – mam wrażenie – częściej "maluje" tło niż popycha tę muzykę do przodu. Nieatrakcyjności płyty nie rozpatruję wcale w kategoriach rozczarowania, bardziej w kontekście wytężonego wysiłku włożonego w jej kontemplację, jaki finalnie w nieco bardziej żywiołowej, intensywniejszej końcówce doczekuje się satysfakcji. Na tyle dużej, by nie mówić o porażce, ale nie tak pełnej, by albumem można było się zachwycić. Współpraca z Akchote, choć dobra, nie przebije wcześniejszych dokonań Mikrokolektywu. Dobrze, że jednak powstała, mam przy okazji nadzieję, że panowie na poszukiwaniach nie poprzestaną i formuła poszerzenia składu o nowy głos jeszcze znajdzie kontynuację. Próbować zdecydowanie warto.

[Marcin Marchwiński]