polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Warsaw Summer Jazz Days 2015
Soho Factory | Warszawa | 09/12.07.15

Na tegorocznym Warsaw Summer Jazz Days udało nam się zobaczyć pierwszy i ostatni dzień festiwalu. Wydarzeniem pierwszego dnia był występ Vijay Iyer Trio. Poprzednio (PL) widziałem ich w marcu na Jazz Jantar w Gdańsku, świeżo po premierze Break Stuff. Miarą klasy zespołu jest dla mnie między innymi to, czy po krótkiej przerwie koncert znów budzi zainteresowanie. Pod tym względem trio Iyera wypada doskonale, bo jego muzyka w dużym stopniu rozwija się właśnie przez granie na żywo. Koncert warszawski rozpoczął się tak jak gdański i tak jak Break Stuff – od „Starlings”, jednak w trwającej prawie pół godziny pierwszej wiązance utworów wydarzyło się wiele i wydarzyło się inaczej niż te kilka tygodni temu. Pojawił się nawet jakiś utwór niepublikowany. Kapitalnie wypadły najbardziej zrytmizowane utwory, w tym część koncertu  rozpoczęta od „Hood”. Choć trochę brakuje mi tych najbardziej wybuchowych utworów z repertuaru grupy sprzed kilku lat, w których Markus Gilmore potrafił zafascynować samą grą na talerzach, to równocześnie cieszę się, że Iyer i koledzy odsunęli największe hity i skupili się na swej ewoluującej, wielopłaszczyznowej interakcji. Ciekawostką było dołączenie na Ambrose Akinmusire na trąbce, choć sednem i tak pozostały struktury Iyera. Ale była to bardzo sympatyczna, festiwalowa sytuacja wieńcząca świetny koncert. Ambrose Akinmusire Quartet wcześniej zagrał koncert porządny, ale nie porywający. Podobały mi się nowoczesne formalnie kompozycje, odwołujące się do struktur muzyki elektronicznej. Słabsze, a na pewno mniej przyciągające uwagę z drugiego końca sali, okazały się utwory bardziej klasyczne. Na otwierający festiwal koncert Giovanni Guidi Trio niestety nie zdążyłem.

 

Ostatni dzień festiwalu naznaczony był wyraźnym zamysłem łączenia rozmaitych muzycznych tradycji – od jamajskiego reggae i dubu przez skandynawski chłód i marzycielskość nu jazzu, aż po dziką surowość trąb sufickiej muzyki rytualnej wprost z Afryki Zachodniej. Oczywiście punktem wspólnym był „jazz”, który czasami aż nadto przytłaczał specyfikę innych stylistyk. Fuzja konwencji nie do końca wyszła przy okazji złączenia legendarnej sekcji rytmicznej wprost z Kingston (Sly & Robbie) z zespołem pod wodzą Nilsa Pettera Molvaera. Mieszanie w tym wypadku okazało się rozrzedzające, a hybryda nie tworzyła specjalnie nowej jakości. Można powiedzieć, że skandynawski trębacz zabrzmiał po swojemu (a gra w zasadzie to samo od czasów pierwszej, w pewnym sensie ikonicznej płyty Khmer), na tle dość interesującej sekcji elektroniczno - gitarowej (Vladislav Delay, Eivind Aarset). Natomiast Sly & Robbie zręcznie operowali dudniącym, rozwlekłym rytmem reggae i echoicznym brzmieniem dubu. Tak skompilowanego kwintetu słuchało się aż nazbyt przyjemnie, błogo, usypiająco, że właściwie ciężko po całości przypomnieć sobie konkretne fragmenty występu. A gdy wszystko zlewa się w całość, to albo jest genialnie spójne albo pozbawione wyrazu – mam wrażenie, że w tym wypadku jednak bardziej to drugie. Festynowości dopełniła reggae wersja „Another Brick in the Wall”, zaśpiewana przez Robbiego. Cytowanie ze sceny Pink Floyd w polskim kontekście festiwalowym zakrawa wręcz na koniunkturalizm. Ostatecznie muzyka kwintetu była na tyle przezroczysta, że równie dobrze sprawdziłaby się jako muzak w restauracji albo w klubie – nawet przyjemny, lecz dwuwymiarowy, leciutki i nie zostający w głowie na dłużej niż trwanie koncertu.

Masters Musicians of Jajouka, transowa marokańska muzyka rytualna była moim głównym celem dnia. Para berberyjskich piszczałek, dwa bębny i skrzypce i zabrzmiały z taką samą psychodeliczną intensywnością jak na albumie Brian Jones Presents The Pipes of Pan At Joujouka nagranego pod koniec lat 60. Ta sama tradycyjna forma wciąż działa, w tym wypadku już od setek lat. Zespół zagrał wraz z Material Billa Laswella (Hamid Drake, Aiyb Dieng, Peter Apfelbaum, Graham Haynes). Ostatecznie sam Laswell okazał się chyba najsłabszym ogniwem tego połączenia. Przez długą, środkową część występu nagłośnienie nie pozwalało MMoJ mocniej zaistnieć, przez co idiom melodyjnego jazzowego groove’u był zdecydowanie dominujący, przytłaczał stylistycznie muzyków z Jajouki i echo afrykańskie ginęło gdzieś w tle. Kiedy Marokańczycy dochodzili bardziej do głosu, to całości nabierała ciekawszego charakteru, choć w dalszym ciągu wyraźna była odrębność dwóch stylów gry z interakcjami rzadkimi, choć intrygującymi. Pouczające „tarcie” muzyczno-kulturowe. Bas Laswella był wyjątkowo fasadowy, ornamentalny w dość siermiężny sposób. Widać, że muzyk, podobnie jak Molvaer, jest bardzo przywiązany do „swojego brzmienia”, opartego w dużej mierze na efektach. Ciekawie wypadło wplecione w koncert „Brown Rice” Dona Cherry, który pewnie byłby dumny z takiego multikulturowego wykonania. Występ zdecydowanie bardziej dynamiczny i emocjonujący niż koncert otwarcia.

Sporym nieporozumieniem okazało się umieszczenie w finale programu zwycięzców konkursu OpenJazz. W rezultacie po głównych gwiazdach wieczoru 3/4 publiczności opuściło Soho Factory i trio Kołakowski/Wykpisz/Korelus zagrało już tylko dla nielicznych. Zespół zaprezentował się w klasycznym jazzowym stylu. Co do wykonania ciężko mieć zastrzeżenia, choć oryginalność brzmienia na tle setek innych piano trio może już budzić wątpliwości. Pokrzywdzonych frekwencyjnie laureatów słuchało się dość przyjemnie, lecz w moim wypadku nie na tyle, by zostać do samego końca. Wieczór był dosadną ilustracją banalnego, acz piekielnie istotnego faktu, że festiwal to w dużej mierze sztuka selekcji, łączenia i porządkowania, która raz się udaje, a raz nie.

[zdjęcia: Piotr Lewandowski, Krzysztof Wójcik]

Ambrose Akinmusire Quartet
  [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio [fot. Piotr Lewandowski]
Vijay Iyer Trio + Ambrose Akinmusire [fot. Piotr Lewandowski]
Sly & Robbie meet Nils Petter Molvaer + Eivind Aarset & Vladislav Delay
  [fot. Krzysztof Wójcik]
Sly & Robbie meet Nils Petter Molvaer + Eivind Aarset & Vladislav Delay
  [fot. Krzysztof Wójcik]
Sly & Robbie meet Nils Petter Molvaer + Eivind Aarset & Vladislav Delay
  [fot. Krzysztof Wójcik]
Sly & Robbie meet Nils Petter Molvaer + Eivind Aarset & Vladislav Delay
  [fot. Krzysztof Wójcik]
Sly & Robbie meet Nils Petter Molvaer + Eivind Aarset & Vladislav Delay
  [fot. Krzysztof Wójcik]
Bill Laswell MATERIAL & The Master Musicians of Jajouka led by Bachir Attar [fot. Krzysztof Wójcik]
Bill Laswell MATERIAL & The Master Musicians of Jajouka led by Bachir Attar [fot. Krzysztof Wójcik]
Bill Laswell MATERIAL & The Master Musicians of Jajouka led by Bachir Attar [fot. Krzysztof Wójcik]
Bill Laswell MATERIAL & The Master Musicians of Jajouka led by Bachir Attar [fot. Krzysztof Wójcik]
Kołakowski / Wykpisz / Korelus [fot. Krzysztof Wójcik]
Kołakowski / Wykpisz / Korelus [fot. Krzysztof Wójcik]