Gdybym miał kategoryzować tegoroczne festiwale pod względem muzycznych odkryć, na pierwszym miejscu znalazłby się gdański Soundrive, na którym po raz pierwszy zetknąłem się z kwartetem Adult Jazz. Nie ma on jednak z jazzem nic wspólnego, a ich rodowodu należy szukać raczej w indie rocku i amerykańskim folku w dość jednak nietypowej odsłonie, ponieważ Brytyjczycy skutecznie walczą z formą piosenek, przyległych do tych gatunków. Często za główną warstwę biorą ambientowe pasaże, które ubierają w subtelne, nierówne partie perkusji i delikatne zagrania na gitarach, wsparte melodiami trąbek i fantastycznym wokalem Harry Burgessa, raz faseltowym niczym Charlie Looker w nieodżałowanym Extra Life, kiedy indziej bardziej basowym.
Jeśli Adult Jazz sięgają po tradycyjną formę indie-rockowej piosenki, robią to przy okazji, czasem, na chwilę. Nie interesuje ich epatowanie prostą formułą i bardzo często komplikują wszystko wykorzystywanymi środkami, ich strukturalnym rozłożeniem, akcentem na poszczególne części utworów, a także pozbawianie kompozycji momentów chwytliwych i przebojowych. Refrenów tutaj nie ma, bo i trudno ich wymagać w piosenkach, które średnio trwają ponad 5 i pół minuty. Adult Jazz popisują się brawurową erudycją – wiedzą, że mniej znaczy lepiej, jak swoje instrumentarium wykorzystać jak najkorzystniej, aby brzmiało chwytliwie a jednocześnie bardzo oryginalnie. I nie ma w tym studyjnych popisów, ponieważ doskonale radzą sobie na żywo: wymieniają się instrumentami, potrafią bazować na rytmie, ale też wokale z pojedynczymi liniami melodycznymi intrygująco łączyć z ciszą. Jeśli miałbym pokusić się o rozszyfrowanie ich nazwy, to hasło „jazz” nawiązywałoby do rozwiązań formalnych i strukturalnych kompozycji, nieoczywistych, nierównych i ciężkich do jednoznacznego scharakteryzowania. „Adult“ natomiast ukazuje bardzo silną już na debiucie dojrzałość, świadomość języka oraz tego co i jak chcą powiedzieć. Ta interpretacja nazwy kwartetu pewnie nie łączy się z jej pierwotnym założeniem, ale dobrze podsumowuje ten jakże ciekawy i fascynujący twór. Jedna z najoryginalniejszych tegorocznych płyt.
[Jakub Knera]