polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Alvvays Alvvays

Alvvays
Alvvays

W morzu nostalgicznych powrotów do grania pod hasłem „łatwe i przyjemne” debiutancki album Kanadyjczyków ma w sobie to coś, co hipnotyzuje i przyciąga. Jak sugeruje wcześniej przywołane hasło, na Alvvays nie ma wielce rozbudowanych kompozycji, o których można by toczyć niekończące się debaty, nie ma również tekstów na miarę nagrody Pulitzera czy chociażby rodzimego Nike, lecz te wszystkie niedostatki rekompensuje wspaniały klimat oraz niezwykła lekkość brzmienia, które towarzyszą utworom. Umiejętne rozłożenie akcentów na całą płytę powoduje, że słuchając Alvvays nie mamy wrażenia przesycenia i „przekombinowania”. Dzięki temu otrzymaliśmy sporą dawkę solidnego popowego grania, które z pewnością nie zrewolucjonizuje tego rodzaju konwencji, ale posiada w sobie na tyle dużo uroku, że warto dać mu szansę, w czym nie mała duża zasługa Chada VanGaalena odpowiedzialnego za produkcję oraz wspomagającego muzycznie swoich ziomków z Kanady. Wypada mieć jedynie nadzieje, że potencjał, który niewątpliwie słychać na Alvvays, nie zostanie zaprzepaszczony, a sam zespół nie okażę się kolejną sezonową niespodzianką. Mimo tych obaw, zdecydowanie polecam zapoznać się z tą płytą każdemu, kto lubi od czasu do czasu lekkie, niezobowiązujące granie, w sam raz na kończące się lato.

[Mateusz Nowacki]