W okładkowym wywiadzie numeru 36 Vijay Iyer mówił o zmęczeniu jazzową praktyką studyjno-koncertowo-festiwalową i dużej uwadze poświęcanej projektom kompozytorskim. Mutations to pierwsza okazja usłyszeć z nośnika wyniki tej uwagi i można sądzić, że też jedna z pierwszych takich prac Iyera – po raz pierwszy zaprezentowana w 2005 roku, choć na pewno dopracowana na potrzeby sesji, sam tytuł sugeruje to bardzo wyraźnie. Mutations to cykl dziesięciu utworów na kwartet smyczkowy, fortepian i elektronikę. Iyer bardzo sprawnie operuje smyczkowym kwartetem, osadzając go w różnych obszarach post-minimalistycznych, czasem bardziej abstrakcyjnych, czasem nieco dramatycznych. Z jednej strony mamy tu więc utwory zestawiające wyraźnie skomponowane struktury smyczkowe z charakterystycznym dla Iyera, wyraziście rytmicznym stylem improwizacji, czy też quasi-improwizacji o sporej zawartości melodycznej i tendencji do redukcji („Mutation III: Canon”, „Mutation III: Kernel”). Te utwory wręcz można byłoby sobie wyobrazić w rękach tria Iyera, zwłaszcza, że basista Stephen Crump w tym trio kapitalnie rozwinął znaczenie gry smyczkiem. Znajdujemy tutaj także oznaki wyjścia poza styl gry rozwinięty w formacie jazzowym (np. „Mutation IV: Chain”), a także głębsze interwencje elektroniczne (np. dyskretne loopowanie smyczków), które tworzą Iyera wersję ambientu („Mutation V: Automata”). Forma cyklu utworów, czasem wręcz miniatur, jest właściwa, służy różnorodności materiału, który układa się w sensowną, bogatą w detale całość.
Właściwe Mutations wzięte jest w nawias utworów na fortepian solo i fortepian z elektroniką – ten ruch służy rozszerzeniu zawartości CD do godziny i pewnemu wprowadzeniu w temat, zwłaszcza przez obecność elektronicznych faktur. Jednak moim zdaniem nie jest to nawias do końca potrzebny, bo utwory te nie wnoszą wiele do stricte fortepianowego dorobku Iyera. Fakt, że otwierający płytę „Spellbound and Sacrosanct” jest nową wersją utworu jeszcze z lat 90. okazuje się jednak wymowny. Przez te kilkanaście lat Iyer z utalentowanego pianisty stał się liderem moim zdaniem najważniejszego working bandu współczesnego jazzu, a Mutations na poziomie meta przypomina jazzowe płyty Iyera z połowy ubiegłej dekady – jest tu bardzo sprawne operowanie środkami wyrazu i indywidualny styl wypowiedzi, ale jeszcze nie ma pełnej oryginalności i nowatorstwa, które w jazzowym formacie Iyer prezentuje od czasu Historicity – może i na to przyjdzie czas.
[Piotr Lewandowski]