polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Eiko Ishibashi Imitation of Life

Eiko Ishibashi
Imitation of Life

Nie będę udawał, że znałem Eiko Ishibashi zanim Drag City zdecydował się wydać na świat ten album, który pierwotnie ukazał się w Japonii w 2012 roku. Ale rozumiem doskonale tę decyzję. Okazuje się, że Ishibashi gra muzykę różną – od improv do piosenek – i na Imitation of Life jest właśnie wokalistką i pianistką w otoczeniu przeważnie akustycznego zespołu. Aranżacje są pod silnym wpływem grającego tu Jima O’Rourke’a – i wszystko robi się jasne. Imitation of Life to płyta pełna wyobraźni, piosenek tkanych z finezyjnych, ale skromnych instrumentalnych rozwiązań, których różnorodność służy wielopłaszczyznowości, a nie barokowości. Stylem wokalnym Ishibashi przypomina mi trochę Satomi z Deerhoof, choć jest bardziej poważna, a za sprawą języka całość jest dość tajemnicza, podobnie jak powiedzmy utwory Hanne Hukkelberg śpiewane po norwesku, które zawsze są inne od nawet najbardziej dziwnie zaaranżowanych angielskojęzycznych piosenek. Sprawnością przejść ze zwrotkowo-refrenowej konwencji w rozbudowane instrumentalne pasaże i ciepłą atmosferą Imitation of Life przypomina mi zaś Impossible Spaces Sandro Perriego. Okazuje się, że w drugiej dekadzie XXI wieku można zrobić płytę, która wciąga w podobny sposób jak starsze o piętnaście lat Camoufleur Gastr del Sol.

[Piotr Lewandowski]